sobota, 29 września 2012

Ale jak to zajęcia ?


Bezpieczeństwo i higiena pracy. 
Już samo pisanie tego jest nudne. I ja wiem- tam naprawdę wiele rzeczy ważnych było. Ale ile razy można słuchać tego samego ? Jednak co jest ważniejsze- te studia już się naprawdę rozpoczęły. Wspaniałe uczucie. I tak jak myślałem-  u nas w domku nudno nie będzie... Codziennie jakieś odwiedziny, ciągły rozgardiasz, ale przed właściwą nauką to jest to pozytywne :). 
No właśnie- nauka. Po pół roku człowiek aż ma ochotę iść na 7:30 na zajęcia- straszne. A żeby nie było ciągle o studiowaniu. Znów się jaram. Rap chwilowo poszedł w odstawkę i zrobił miejsce Jaredowi. Ach te Marsy. Iza oczywiście mi do końca życia nie wybaczy no ale co poradzisz. Pisząc notkę słucham tego nagrania z koncertu ;)
No nie da się po prostu usiedzieć przy takiej dawce energii. 
Jutro ostatni dzień wolnego a już szykuje się kolejny, zwariowany tydzień. Od czwartku znów balowanie, kurde... THIS IS WAR :D

piątek, 28 września 2012

Studiowanie a kwestia wiary


Wiary ? Nom. 
W uczelnię. 
Bo wiecie, dziś był TEN PIERWSZY DZIEŃ.


Poszło dziecko do sali 322 i okazało się że wcale już dzieckiem nie jestem. 
Ale konkrety. Trzeba ufać swojej uczelni. Godzina nerwów przed terminem zapisów, widok zapełnionych grup, postów na fb "NIE MA JUŻ MIEJSC NA ANALIZĘ !!" itd. I po co ? W momencie w którym dostałem przydział (na PPT na PWr przydział jest godzinowy, indywidualny) okazało się że... Do każdej grupy automatycznie dołożyło się po 5 miejsc a na wykłady - do 180. I wszystko jest cacy.


Kupiłem sobie coś :D
Dokładnie to ... To.


No i tego, fajny ? Teraz tylko dowiedzieć się co to właściwie jest i wszyscy będą zadowoleni :P
Jutro 4 h szkolenia BHP. Za co ja się pytam ?
No ale studia to studia. Taki mam plan- http://i.imgur.com/VmaFU.jpg . Oczywiście w poniedziałek od 13nastej mamy rektorskie- już kocham PWr. Będzie dobrze ! Tylko kurde ta mata mnie przeraża. "przestan Mati dasz rade nie pierdol jak nie Ty to kto". Ktoś mnie dziś pocieszał  (Za co dziękuje oczywiście :* )
Ot, tyle.
Heja ! :D

czwartek, 27 września 2012

Pakt przy dźwiękach z głośnika

Tak. Jaram się.
Czy ten film odmienił moje życie ?
Nie.
Moje życie odmienia się samo wystarczająco często by filmy na mnie tak nie działały.
Ale to nie ma znaczenia.
Czy jarał bym się gdyby to nie chodziło o Pakto?
Nie wiem, zastanawiałem się nad tym. Już wcześniej pisałem- PFK było mi znane na dłuugo przed pojawieniem się info o filmie.
Czym się konkretnie jarasz ?
Tym że jestem taki sam. Tylko spoko, chwila, bez hejtów zaraz.
Magik był artystą. Magik był- uwaga, uwaga- muzykiem i poetą. Bo w jego świecie, w świecie z betonu i biedy rap był muzyką i poezją. I tak, będę tego stanowiska bronić bo jest moje i nie obchodzi mnie w tym przypadku zdanie innych. Albo raczej nie rozumiem go. I nie jara mnie to że chodziło akurat o niego. Jara mnie to że film był o artyście. I przedstawiono go w taki sposób że ja go rozumiałem. Czy taki był naprawdę- nie wiem. Wiem co pisał, co tworzył. Czy reszta ma jakieś znaczenie ? Czy miało by dla mnie znaczenie to że wokalista happysadu jest gejem lub skrajnym prawicowcem ?
A co mnie to obchodzi. Mnie obchodzi to co on śpiewa, jak śpiewa, dlaczego śpiewa. Nie wpieprzam się w jego życie prywatne, niech będzie gejem, murzynem, wiernym katolikiem, Świadkiem Jehowy, naprawdę wali mnie to.
To jest film o powstawaniu muzyki. Muzyka była osobista, osobiste były teksty- tedy i film jest osobisty.
Co mnie najbardziej zaskoczyło ?
Koniec. Bo dla mnie przyszedł od tak, nagle, niespodziewanie. Czekałem na dalszy ciąg akcji, na jakiś happy time w międzyczasie. Dostałem buta na twarz.
Tak, oczywiście że powinienem wiedzieć co i jak. Ale.
Wcześniej się nie wpieprzałem w to co się stało z Magikiem- bo dla mnie to był artysta a nie mój znajomy by grzebać mu w życiu. Wiedziałem tylko jak umarł.
Przed filmem- nie chciałem tego sprawdzać. Obejrzałem trailer i tyle. Wiedziałem że chcę iść.
Cały film nuciłem każdy kawałek który leciał.
To był dobry film.
Może nie odmienił mnie na stałe ale na pewno utwierdził w tym co myślę i robię.
Pokaż że się mylili, nie czekaj ani chwili dłużej.
Wrzuciłem tekst na kulturowego- chcecie to wiecie co zrobić.
Dobry dzień, dobry film. Pakt przy dźwiękach z głośnika między mną a muzyką uważam za odnowiony.
I tyle, więcej nie będzie. Bo Paktofoniki już nie ma, nie ma bajki i happyendu. Pozostaje robić swoje. I dziękować za każdą chwilę.
A Tobie właśnie za przeczytanie, dzięki.
Siema.

wtorek, 25 września 2012

I dlatego właśnie trzeba być wyrozumiałym.

No bo jak to tak. Są pytania, choćby głupie, wymagają odpowiedzi.
Oni się boją, nie wiedzą co ze sobą zrobić.
I tylko palce stukają po klawiaturce. Klik, klik, klik. Z prędkością astronomiczną (mierzoną w Latach świetlnych).
Zapisy na zajęcia to będzie rzeź.
Ułożyłem sobie plan, marzenie. A potem się dowiedziałem że skromna (wcale) moja osoba będzie na szarym końcu zapisywać się do grup. I po marzeniach.
Że niby lepsi wykładowcy niż terminy ?
A kto to wie, ja z nauczycielami problemów nigdy nie miałem. Czy wykładowcy to nie są też ludzie ?
I ja też się boję. Bo jak się tu nie bać nowości.
Od poniedziałku zajęcia, cholera, czas jest taki nieogarnięty. Może przylać mu młotkiem ?
Wiecie że lubię tak pisać? Takie pierdoły, myśli mknące przez głowę i niektóre trafiające przez palce. Na klawisze. Na ekran. Dwie poprawki, literówka. Ortografów, interpunkcyjnych i innych świństw dalej nie dostrzegam. Ciekawe czy nauczą mnie tego na pepecie ?
Jedno jest pewne, na średniki będą zwracać baczną uwagę. Ale przecież ja sam wiem że po każdej linijce dajemy średnik;
Choćby i linijka nie kończyła się tam gdzie kończyć się winna zwykła linia.
Ach, porytość.
Hej ;)

niedziela, 23 września 2012

Rozjazdy i zjazdy.

Hej. Tydzień przerwy, wstyd, prawda ?
Ale mam usprawiedliwienie. Gości. Przez cały tydzień. Nie wypadało się nie zająć nimi. Było zwiedzanie, rozmowy, wspólne gotowanie, wścieklizna, filmy. Wino. Kurde, dużo wina.
Wiecie co? Piwo z miodem to naprawdę cudowny trunek. W życiu bym nie pomyślał że piwo może nawet smakować. Brawa dla Mateusza, zaraził mnie tym napojem i prędko mi nie przejdzie (oczywiście nie mam zamiaru spożywać go regularnie jednak świadomość jego istnienia wywołuje przyjemny dreszczyk, o dziwo).
Ale jest coś jeszcze gorszego (lepszego ? )- okazało się iż zwykłe piwo również może mieć dobry smak. Ale bym o tym się przekonał musieli mnie skusić ulotką, promocją i faktem produkcji w Czechach. Ciemne, gorzko- słodkie piwo. Mrrr. I do tego super miejscówka, znajdę ulotkę to się nią podzielę (miejscówką znaczy się ).
Była też praca, plany. I teraz czas je realizować. Bo cholera radosny okres studiowania zbliża się w tempie... Cholera Armagedonu. Cholera.
Były przyjazdy i odjazdy.
A dziś nawet podwójnie. Wczoraj znaczy się. Bo o poranku (rwa!) było bardzo przykre pożegnanie (i Kamień Księżycowy do Księżycowego Kieliszka na pamiątkę dla... Moonlight ? ) a parę godzin później (rwa, rwa, rwa !!!!) radosne (po dwóch kawach i energetyku) powitanie nowego członka ekipy. Znaczy starego- nowego.
Będzie fajnie. Zaczęliśmy od radosnej demolki dotychczasowego ładu w pokoju. Trochę to przykre dla mnie z początku było (Gdzie moje własne prywatne 40 m^2 !!!! ), ale stało się. Stworzyliśmy system ufortyfikowanych fortyfikacji fortyfikujących ufortyfikowane pozycje. Po prostu pokój wygląda jak w stanie Zimnej Wojny :D. Ale na takową nie liczę, ba mam nadzieje że pokój ten będzie miejscem gdzie ludzie się poznają (bo i na to miejsce się znalazło, tylko stołu nie ma póki co jakiegoś :D ). Kurde na upartego to nawet mini parkiet tu jest :D. Więc jest dobrze. A wg mnie prywatność rzecz święta. Nie cierpię BlackBerry. 3h, kur. Ale Mateusz starał się jakoś mnie pocieszać rzucając mi argumentami niczym TZNowscy nauczyciele "Każdy problem to nauka czegoś nowego". Taaa. A ja bym chciał po prostu
Telefon---> Ściana.
No ale w końcu się udało, jest co miało być. Można być dumnym. 
Na sam koniec dnia prze...graliśmy z kretesem nierówną walkę Settlersów (w czwartej odsłonie ).
Dumnym ale trochę.
Ale udało się w końcu napisać notkę na bloga. Więc jednak dumnym.
No, tego. Trzecia na wieczór, chyba dziś jednak położę się wcześniej.
Staram się z całych sił 
lekceważyć niedosyt
Lesbijki w tym domu chyba jeszcze do tej pory nie było. Ale wiadomo- każdy wnosi coś nowego w całość domowej społeczności, a taki początek współlokatorzenia zapowiada apetycznie jego dalszą część. 
Wszyscy wracają, nawet ci którzy pojechali do Italii. I miło że ma się znów do kogo zadzwonić.
Osobiście, prawda ?
Ale przeca ten blog bardziej osobistym ma być :)
Nie przejmuj się
Każdy nawet najgorszy dzień
Ma swój kres
Nie przejmuj się
Ładuj procę i na trzy, cztery
Pięć
BĘC
We wszystko co złe 
A te czarne, grzmiące scenariusze zostawię chwilowo za sobą. Dobrze jest,  jest dobrze.
Nie no, naprawdę położę się przed trzecią. Póki jest za pięć.
Pozostaje się pożegnać
Hej ;)

poniedziałek, 17 września 2012

"Czytanie ogłupia"

Hej ;)
Właśnie znalazłem (na facebooku :P ) ciekawy artykuł http://www.granice.pl/kultura,czytajac--rozwijasz-swoj-umysl,4856
Domyślam się że skoro właśnie czytasz ten tekst to pewnie należysz do grona osób które czasem sięgają po lekturę do poduszki. Jednak czy wiedziałeś/ wiedziałaś iż to naprawdę pomaga Twojemu organizmowi ? Ja nie :)
Miło czasem znaleźć takie śmieszne fakty, aż człowiek ma ochotę oderwać się od laptopa i sięgnąć po coś papierowego do poczytania. Szkoda że teraz z papierowych wydań przede mną tylko Symfonia C++ 
Najwyższy czas ruszyć na poszukiwanie biblioteki we Wrocławiu ! :)
No i przy okazji sklepu muzycznego, właśnie komuś struna pękła, ale to tak na marginesie :D
W sumie nic więcej nie ma do dodania poza zachętą- mimo braku czasu sięgajmy po książki, warto :)
Hej

czwartek, 13 września 2012

1000 :D


Magiczny tysiak pokonany
Ponad 1000 razy weszliście na moje blogi :)
Dzięki wam serdeczne że chce wam się to wszystko czytać :)
Postaram się znaleźć jak najwięcej czasu dla blogowania i publikacji :)
Nie to żeby się chwalił, prawda ?
Człowiekowi jest naprawdę cholernie miło jak widzi że codziennie posty są czytane przez 20-30 osób. Postaram się pisać o tym o czym chcielibyście czytać, tylko fajnie było by dostawać chociaż jeden feedback (wybaczcie angielski, nie mam w głowie polskiego zamiennika) od was. Do czego gorąco zachęcam :)
Póki co trzymajcie się ;)
Hej

środa, 12 września 2012

Jak to jest być muzykiem ?


Nie zastanawiało was to kiedyś ?
Ach, na pewno. Kto nie marzył nigdy o karierze gwiazdy Rocka, Rapu, czegokolwiek innego,  o tysiącach oddanych fanów, o trasach koncertowych, nagraniach, ciężkich pokoncertowych imprezach. Żyć nie umierać, prawda ?
Kiedyś sam tak chciałem. Ci co wiedzą, to wiedzą, wyję czasem. Czasem nawet zdarzało się do mikrofonu.W Kościołach, szkołach, w galerii. Bywało. Z różnymi ludźmi, w różnych okolicznościach.
Takie tam w Galerii Jurajskiej :P
Wbrew pozorom to muzykowanie to nie jest taka świeża sprawa. Publiczne występy zaliczałem już jako dziewięciolatek. Oczywiście ich jakość zapewne nie powalała ale co tam, było tego trochę.
I wiecie co ? Po 11 latach człowiek dalej nie jest pewien czy potrafi śpiewać.
Ludzie którzy doceniają to przeważnie znajomi, rodzina itd. Hejtów właściwie nigdy tak oficjalnie nie było. Dopiero niedawno, jeszcze będąc maturzystom dowiedziałem się iż pewne zawistne osoby szerzą herezję na mój temat.
Jak ja bym to zdanie przeczytał to pomyślał bym sobie- "zawistne osoby ? Ta, jasne, pewnie ktoś kto w końcu odważył się powiedzieć co myśli naprawdę". Wiecie co ? Chciałbym, żeby tak było. Bo to byłby jasny sygnał żeby sobie odpuścić. A tak ?
Wiem jedno- dla muzyki mógłbym rzucić wszystko w diabły.
Cała ta atmosfera, otoczka. Ciężko to opisać słowami.
Na każdej próbuje, obojętnie co to było, rozpierała mnie zawsze energia. Czułem że to jest właśnie to. Dźwięki wpływają na człowieka bardziej lub mniej, we mnie po prostu waliły jak z kałasza :)
Próby. Prób ogólnie można wyróżnić dwa rodzaje.
Te w miarę uporządkowane- zazwyczaj do nich potrzeba co najmniej dyrygenta. A najlepiej konkretnych, ogarniętych ludzi, którzy wiedzą po co przyszli i co mają robić. To są próby najtrudniejsze do zaistnienia ale również takie dające najlepsze efekty.
Próby "jak zwykle" - "Siedzimy tu już tydzień i jak zwykle nic nie mamy". Ile razy padał ten tekst przed, po, w czasie takiej próby ? Ach, cholera wie. Takie próby to skutek zazwyczaj trzech czynników :

  • Samych muzyków: Spotyka się dziesięć osób na próbie. 6 jest z zespołu, 4 towarzyszą. W zespole każdy słucha czegoś innego, każdy gra coś innego, każdy chce coś innego. A ci co się zgadzają przyszli z osobami towarzyszącymi "żeby popatrzeli na próbę". Awrrr. Nie ma nic gorszego na świecie  
  • Braku wodzireja: Jest zespół. Ale brakuje w nim kogoś kto będzie resztę trzymać za mordę. Bo muzyków tak trzymać trzeba, wolne duchy, głowa w chmurach, wiecie. Popisy, przechwałki, przypomniane melodie. Jak nie ma na próbie kogoś kto cieszy się autorytetem to jest na prawdę lipa. Może to być ktoś z zespołu, może to być ktoś specjalnie do tego wyznaczony. Ale bez takiej osoby... Awrrr.
  • Mamy jeszcze czas: No to jest najlepszy ze wszystkich powodów. Dlaczego ? Nasz zespół jest zajebisty, ogarniemy wszystko w dwa dni a teraz możemy się opieprzać. Często występuje to podczas prób zespołów szkolnych kiedy to chodziło się "po kółeczka" żeby mieć święty spokój dwa tygodnie w szkole. A potem na koniec roku zachowanie "Wzorowe", statuetki i dyplomy za "Reprezentowanie imienia Technicznych Zakładów Naukowych w Szkole i poza nią". A to że właściwie wykonywaliśmy ten utwór dobrze po raz drugi w życiu to inna bajka :)
Oczywiście, na próbach jest też dużo pracy. Znaczy na tych ogarniętych. W zależności od zespołu- albo szlif aranżacji, albo perfekcyjne wykonanie utworu nutka po nutce. I to jakoś tak leci. Nagle z pięciu minut robi się trzecia godzina. Ale efekt jest. Najlepsze próby odbywały się zazwyczaj po próbach, podczas powrotu na przystanek autobusowy, w drodze przez Aleje. Kiedy to człowiek potrafił bezbłędnie wykonać pół Requiem Mozarta dźwięki biorąc z telefonów i dwóch sopranów. Można ? Można :D
No ale oczywiście próby to tylko wstęp do tego co ma się zdarzyć potem- koncertu.
Nie ma nic bardziej kopiącego po dupie niż występ publiczny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kiedy człowiek jest wspierany przez zespół/chór, osoby znajome, pomagające aktywnie w tym co się właśnie dzieje. Naprawdę wtedy to dopiero się chce. No i ta świadomość. Ci ludzie są tu po to żeby cię słuchać, również ocenić. Nagle drobnostki z prób rosną  do rangi problemów prawie nie do przeskoczenia, napięcie rośnie, strach "wyciągnę ten dźwięk", "będzie czysto", "perkusja się nie zgubi", "wejdę czy nie wejdę". Ci którzy mają za sobą setki koncertów to wiedzą jak to jest. Dużo wtedy zależy od zaufania do zespołu i od jego wielkości. W chórze człowiek czuje się taki pewny siebie. 40 osób, czasem do setki lub dwóch. Kurcze, można śpiewać ! Gorzej jak się śpiewa coś zupełnie samemu, przed całą szkołą.
Wtedy pozostaje już jedno wykonać koncert w myślach, przed samym sobą. Mi pomagało zawsze jedno zdanie "Zakochałam się w twoim głosie, wiesz ? ". Jedna osoba, jedno zdanie, odpowiednia motywacja. I nie jest wtedy ważne jak było na próbach. Zazwyczaj na koncercie człowiek daje z siebie wszystko, a jak ma wsparcie drugiego wokalu to już w ogóle. Góry się przenosi.
Zawsze z zazdrością będę przychodzić na koncerty, przechodzić obok szkół muzycznych, oper, filharmonii.
Zawszę będę marzyć o tym że kiedyś sam będę występować, z naprawdę zgraną ekipą przyjaciół których łączy nie tylko wspólne granie. Z ludźmi z którymi idzie się środkiem ulicy i śpiewa do telefonu bo akurat nas tak naszło.

Macie jakieś doświadczenia muzyczne ? Zespół, chór, występy solowe ?
A może kiedyś mnie słyszeliście i chcecie coś mi powiedzieć na ten temat ? ;>
Tam niżej jest takie pole "Komentarze". Zostawcie coś od siebie ;)
A ja kończę,
Hej ;)

Quo Vadis Polsko ?

Oglądał ktoś ostatniego Kubę Wojewódzkiego ?
Ponieważ kontekstem tej notki jest właśnie ten odcinek to go tu wrzucam. Sam tyle co skończyłem oglądać, stąd też taka pora.
Nawet nie wiecie jak mnie ucieszył ten odcinek.
Wbrew pozorom pokazał klasę Kuby. TVN się wybiela tym odcinkiem, wiem. Kuba może też. Ale zauważcie. Dał Kukizowi dojść do głosu (obu panów generalnie przepraszam, rzucam nazwiskami i imionami ze zwykłej wygody). I co cieszy mnie bardziej- wypowiedź Kukiza naprawdę się przydała. Bo Mateusz rano wstanie i wygoogluje sobie o co chodzi z tymi postulatami, ba, może nawet się za nimi opowie jeżeli będzie można.
Bo w tym programie w prostych, dosadnych słowach pokazano prawdę. I Kuba miał rację i Paweł też.
Jesteśmy idiotami, każdy jeden. Obojętne czy jesteś za PiSem, PO, PSL, SLD, Nową, Starą, Brzydką, Ładną Polską czy tak jak ja za żadną z powyższych.
Kiedy PO przejęło rządy po PiS to ja, młody dzieciak właściwie, cieszyłem się niepomiernie. Bo teraz będzie lepiej, bo się skończy, bo szanowny obecnie Premier Tusk obiecywał . A nam się żyło beznadziejnie.
Miała być praca u nas i powroty z zagranicy.
Tata jak wyjeżdżał do pracy tak wyjeżdża. Bo podniesienie pensji o 100-200 zł przy 4 osobach naprawdę nie robi wielkiej różnicy.
Miało się skończyć z korupcją, biurokracją, itd itp. Bujdy na resorach.
Ale ja podczas ostatnich wyborów mówiłem- pójdę i zagłosuję. Mogę to zagłosuję. I tak, rozumiem, 4 lata to za mało żeby coś zmienić, bo coś tam, bo coś tam.
Ile lat minęło ?
Co się zmieniło ?
Brak TV ma swoje plusy, nie trzeba słuchać o tym jak to się dalej żrą między sobą. Do kamer. A potem chłopaki i tak idą razem na piwo.
A przepraszam. To są Panowie Posłowie. Oni nie idą na piwo. Oni za nasze pieniądze (moje już też, nie stresujcie się, już musiałem odprowadzać podatek ) jeżdżą służbowymi samochodami do swoich "Domków Letniskowych" na polowanie przy dobrej whisky. At, rządy polskie.
Mówiłem że Kuba i Paweł mają rację obaj. Mają. Robi się z nas idiotów na każdym kroku. I to nie nasza wina lecz ich. Ludzie głosują na partie lub czasem na konkretnego posła. A ten ma na to...
Ważne żeby się dostał, nieistotne która partia. I tak się potem może przenieść. Reżyserujemy skandal i sruu do konkurencji. Oficjalnie. A nieoficjalnie wszyscy razem wódkę piją.
Ale farsę trzeba podtrzymywać.
Partie w swym pierwotnym założeniu miały zrzeszać ludzi o podobnych poglądach. Teraz mamy partie w których mamy gwiazdy estrady wysunięte na czołowe pozycje i masy pod ich rządami.
Quo Vadis Polsko ?
Ja jestem jak najbardziej za przywróceniem Demokracji Szlacheckiej. Na nowych warunkach ale z królem, koniecznie obcokrajowcem.
Bo jak nami dalej będą rządzić ludzie tacy jak teraz to... Australio witaj.

wtorek, 11 września 2012

Zwierzenia przyszłego studenta

Takich jak ja są tysiące. Ludzi którzy za parę tygodni przestąpią progi uczelni na immatrykulacji (trudne słowo, ja skorzystałem z wiki), ludzi którzy pójdą na pierwsze zajęcia i pewnie zaliczą totalne zdziwienie.
Nie wiem co czują inni. Część ma na to ... Znaczy średnio ich to obchodzi. Część podchodzi do tego na luzie, studia to studia, pójdzie się, zda się i tyle.
Ja mam trochę inne spojrzenie. Może to przez wzgląd na to gdzie trafiłem ?
Straszą mnie. Z każdej strony straszą.
Że wydział nerdów, że matematyki od cholery, że tu się po prostu Analizy nie zdaje, tak jest i tyle.
I wiecie co ? Boje się. Właściwie nie tej matematyki- ludzie to kończą, ja też dam radę, z resztą z PPT pewnie będę zwiewać.
Bardziej się boję ludzi z którymi te studia będę odbywać. No co za kretyn, prawda ? Boi się studentów z grupy. No właśnie nie do końca. 
Boję się bardziej o to że ci ludzie faktycznie będą nerdami. To wykluczy bardzo szybko zarówno głębszy spis wspólnych tematów jak i ciekawsze relacje poza zajęciami. 
Bo ja nerdem nie mam zamiaru być, niech się dzieje wola Nieba ale nerdem być ? Oj nie, nic z tego kolego.
A o co chodzi dokładniej ?
Czytałem sobie forum mego kierunku. 
Autentyk
Zainteresowania: Matematyka, a dokładnie eksperymenty na niej. I zabawa na liczbach zespolonych. :)
Informatyka, Programowanie w C++/C/ C#, PHP, Java, Javascript W przyszłości może w pythonie i ruby, .NET, Fizyka. Także się zajmuje bezpieczeństwem, obliczeniami naukowymi.

// SQL injection, XSS, CRSF itd. Także takimi zagadnieniami. Inżynierią wsteczna i Socjotechniką.

Jak ktoś wie o co chodzi- jesteś informatykiem na 90%. Reszta pewnie nawet nie doczyta całości.
I takich wpisów wiele. Co się przewija przez większość- matematyka i metal.
Jasna cholera no. Nie mam nic do matematyki, znośna jest. Darzymy się na pewno szacunkiem, z tym iż raczej jest on większy z tej mojej strony niż ze strony matematyki.
I o czym ja mam z nimi rozmawiać ? O całkach i liczbach zespolonych ?
Facepalm.
A jaka jest szansa że znajdę kogoś kto pójdzie ze mną na koncert do opery albo "moich" zespołów ?
Komu będzie się chciało iść do teatru ?
Kto czasem machnie jakiś wiersz, kto wrzuci "smutaśną notkę na blogaska" ?
Nie kręcą mnie mangi, nie oglądam anime, nie słucham metalu, nie rozwiązuje równań na liczbach zespolonych dla odprężenia.
Fakt, jeżeli znajdzie się grupa miłośników fantastyki to może tu znajdziemy wspólne pole zainteresowań. Ale ostatnio ja nawet od tego odchodzę na rzecz innych rozrywek.
To miasto mnie zmienia, zmieniają mnie ludzie z mego bliskiego otoczenia (tak, tak Ro, o Tobie mowa), zauważam nowe ścieżki, bardziej konkretne, systematyczne, mniej nierzeczywiste a dalej ciekawe i prowadzące do wyznaczonego wcześniej celu.
Ile znajdę osób które nie zamkną się na mnie jako na tego który nie ogarnia maty, nie wie jakie są klasy w Open GL, nigdy nie skompilował kodu z Direct X ?
Ciekawe to.
Pocieszeniem jest fakt iż nie muszę szukać znajomych na studiach. Tylko kuźwa, to mija się z celem. Studia miały być przepustką do kontaktów a nie ślepym zaułkiem.
Naopowiadali mi o tym Pepecie, nie ma co. Jak będzie ? Zobaczymy.
Hej ;)

poniedziałek, 10 września 2012

Matura

Wrzesień się rozpoczął i rozpoczął się sądny rok dla Maturzystów. Dla mnie to prawie wczoraj, dobrze pamiętam stres który siadał na kark i walił po głowie młotkiem kiedy wchodziłem do sali na egzamin.
Jednak o ile na takie matury jak mata, fiza, geo, hista itd nic nie poradzę, trzeba siąść i mimo wszystko trochę przykuć (w odpowiednim dla każdego momencie :D ) o tyle matura ustna z polskiego to inna bajka.
Pomóc mogę, ba, mogę to zrobić za darmo. Jak ?
Moja praca maturalna dostała 20/20. I znajdziecie ją kapkę niżej. Całą, w takiej formie w jakiej powstała (a powstawała na dzień przed, a właściwie to w dniu matury, skończyłem gdzieś tak o 3 w nocy mając egzamin o 8:35 :D)
Dla tych którzy będą sami pisać- możecie przeczytać autentyczną pracę, wyciągnąć jakieś wnioski. Nie ustrzegę się przed ewentualnym jej kopiowaniem. Choć myślę iż mój wybór powieści może być przeszkodą.
Moja profesorka od polaka (cudowna osoba, jedna z najlepszych nauczycielek w całej mojej drodze edukacyjnej) powiedziała kiedyś takie zdanie "Jak będziecie myśleć nad wyborem tematu to pamiętajcie z językowego najłatwiej się obronić". Ja potwierdzam, dałem radę, dobrze było.
Gdyby ktoś bał się pisać pracę samemu... Ja jestem chętny do pomocy. Nie tylko przy samej pracy ale również przy czymś co większość ludzi ma w dupie- przy sposobie jej prezentacji. Mogę udzielić rad, wskazówek które na pewno zaowocują lepszym wynikiem, wiem bo poza tym że sam to stosowałem to jeszcze pomagałem przygotować się mojej siostrze- również 100%.
W razie coś- ahalxive@gmail.com ,fb, gg, telefon. Damy radę.
 A teraz praca.



Scharakteryzuj język wybranych postaci literackich ze szczególnym uwzględnieniem cech ujawniających ich charakter

Szanowna komisjo. Temat mojej pracy maturalnej to charakterystyka języka wybranych postaci literackich ze szczególnym uwzględnieniem cech ujawniających ich charakter.

Moją wypowiedzieć chciałbym rozpocząć od nieco bardziej szerszego aspektu- czym jest język, jakie są jego funkcje oraz rola w ocenie nadawcy wypowiedzi.

Wszędzie tam gdzie pojawia się słowo mamy do czynienia z przekazem pewnych treści, informacji. Nadawca wyraża werbalnie lub poprzez pismo swoje intencje w taki sposób by odbiorca wypowiedzi zinterpretował je zgodnie z określonymi oczekiwaniami. Doskonałym przykładem tego jest praca maturalna- maturzysta- nadawca który zapoznał się z określonym problemem i zdobył wiedzę na jego temat ma za zadanie przekazać ją w taki sposób by odbiorca-w tym przypadku komisja egzaminacyjna uznał tę wiedzę za poprawną i użyteczną.

Oczywiście wypowiedź ta będzie poddawana ocenie w określonych kategoriach- w zakresie poprawności informacji oraz w zakresie stylu w jakim ta informacja została przekazana. Człowiek jako istota obdarzona zmysłem estetycznym analizuje bowiem nie tylko samą treść przekazu ale również jego formę. Dlaczego ? Ponieważ ona również zawiera cenne informację. Zwykle nie dotyczą one jednak treści wiadomości lecz jej nadawcy. W ten właśnie sposób dowiadujemy się czy osoba z którą rozmawiamy jest wykształcona, możemy określić jej pochodzenie, przynależność religijną lub poglądy polityczne. Oczywiście sposób w jaki należy to określać będzie omówiony w dalszej części prezentacji.

Oba wymienione czynniki stanowią podstawowe wyzwanie z jakim mierzą się twórcy utworów literackich. Oczywiście dotyczy on nie tylko prozy na której skupia się moja prezentacja lecz również dramatu czy liryki- wszędzie tam gdzie pojawia się dialog między bohaterami czy też monolog jednego z nich, choćby podmiotu lirycznego.

Ponieważ mój temat stanowi szerokie pole do różnych rozważań postanowiłem skupić się na trzech w mojej opinii istotnych aspektach. Pierwszy z nich to kreacja bohatera literackiego w twórczości różnych autorów na przykładzie postaci Bohuna z prozy Henryka Sienkiewicza oraz Jacka Komudy.

Ciężko mówić o postaci Bohuna nie przywołując kontekstu historycznego. Obaj autorzy kreowali swoje postacie za wzór stawiając osobę Iwana Bohuna, półkownika wojsk kozackich który był jednym z głównych przywódców powstania Chmielnickiego. W ten sposób powstał Jurko Bohun Sienkiewicza oraz Iwan Bohun Komudy. Jak bardzo obie postacie są do siebie podobne ?
Jurko to postać która bardziej przypomina młode szlachcica niż kozaka. Ciężko oprzeć się ogólnemu wrażeniu iż postacie Sienkiewicza są dość płaskie i monotonne, ukute z dokładnie tej samej gliny. Mimo iż Sienkiewicz próbuje kreować Bohuna na dzikiego, porywczego watażkę to jego czyny i słowa często przekreślają te zabiegi. Dlaczego ? W mojej opinii jednym z bardziej jaskrawych przykładów jest określenie jakiego użyte przez Jurka po schwytaniu Zagłoby na weselu. Warto przypomnieć iż wtedy ów szlachcic był dla niego już jednym z największych wrogów. Jak zwraca się do niego przesławny wojownik, przez wielu uważany za żądną krwi bestię ?


„Wieprzu nieczysty”

Te słowa mogą wywoływać uśmiech podczas czytania ich. Bo czy tak właśnie zwraca się Kozak do swych wrogów ? Według mnie prawdziwy Bohun pewnie wyraził by się w zupełnie inny sposób. Przykład podam za moment ponieważ dotyczyć on będzie postaci Komudy.

Czytając kolejne karty Sienkiewicza ciężko znaleźć ogólnie większe różnice między językiem szlachty polskiej a kozaków. Z kart powieści dowiadujemy się że Jurko nie był byle kozakiem jednak jego wypowiedzą brakuje szczerości i dynamiki. Nie uświadczy się w nich przekleństw, co bardziej obraźliwych stwierdzeń. A właśnie takich słów spodziewa się po Kozaku. Gdyby przez chwilę całkowicie zapomnieć o treści książki i skupić się tylko na dialogach w których udział bierze Bohun to naszym oczą ukaże się dość ciekawa postać.

„czy to ja chłop, żeby ją bez popa niewolił, albo mnie nie stać na to, żeby ja w Kijowie ślub brał? Nie dla chłopa ty ją do Baru przywiódł, ale dla atamana, hetmana”

Bohun sam o sobie mówi iż nie jest chłopem a wielkim wodzem Kozackim godnym wszelkiej chwały i tytułów. Zamierza on wziąć ślub w Kijowie co określa jego przynależność religijną- Bohun to chrześcijanin obrządku wschodniego. Świadczy o tym również fakt częstego używania zwrotu
„Sława Bohu! ”który głęboko utożsamiany jest z prawosławiem.
Słowa Bohuna świadczą również o tym iż jest on wiernopoddańczo zakochany w Kniaziównie która w jego mniemaniu równa jest nawet rodowi Wiśniowieckich
„to łup z Baru, (…) proś, czego chcesz- złota żółtego, szat świecących, klejnotów jasnych, rabów pokornych, (…) ty będziesz jak księżna Wiśniowiecka, zamków ci nazdobywam, pół Ukrainy ci daruję”

Jest to na wskroś romantyczne, bo taki właśnie jest Bohun Sienkiewicza. Powinniśmy czuć do niego konkretne emocje- z jednej strony formę nienawiści bowiem jest on jednym z czarnych charakterów powieści. Z drugiej- żal ze względu na nieodwzajemnioną miłość do Kniaziówny oraz zdradę ze strony jej opiekunki. Jednak we mnie ta postać nie wzbudza żadnych emocji poza tymi wyraźnie wyznaczonymi przez Sienkiewicza.

„Wy skurwysyny! Wy sucze chwosty! Ja wam dam pogrzeb atamana!”

Temu podobne określenia padają z ust Iwana Bohuna od początku powieści Komudy. Nie są to grzeczne słowa szlacheckiego pachołka z jakim czasem może kojarzyć się Jurko lecz słowa prawdziwego kozaka. I jest to cytat który buduje wyobrażenie o postaci tytułowego bohatera. Użyte w nim wulgaryzmy świadczą o emocjach które towarzyszyły wypowiedzi, jak również pozwala określić przynależność stanową nadawcy. Cały przekaz jest mało parlamentarny, nawet biorąc pod uwagę specyfikę języka którym posługiwano się w XVII wieku, cały przekaz naprawdę prosty i dosadny, taki którym posługują się ludzie niewykształceni. Warto również zwrócić uwagę na adresatów do których Bohun kieruje swoje słowa. Nie są to jego wrogowie a podwładni, wojenni druhowie. Czytelnik który widzi takie słowa ma pewność iż Bohun jest prawdziwym Kozakiem który wroga nie nazwie raczej wpieprzam. A kim właściwie jest Iwan Bohun ? Na pewno bliżej mu do historycznego pierwowzoru, Komuda jest bowiem znany ze swego zamiłowania historią a szczególne Rzeczpospolitą Szlachecką oraz Dzikimi Polami. Iwan jest półkownikiem podległym Chmielnikiemu. Nie jest on wykształconym człowiekiem. Sam o sobie mówi

„.Ja prosty Kozak jestem, nieuczony.”

Dodatkowym dowodem na to jest jego pytanie

„Ile to ja lat... żyłem... Liczyłeś ty, Fyłyp? ”

Cóż, Wątpię by ktokolwiek wyedukowany nie wiedział ile właściwie liczy lat. Nie przeszkadza mu to jednak być świetnym żołnierzem i dowódcą. O tym świadczą jego czyny opisane na kartach powieści językiem szabli- wprowadził on bowiem w pułapkę husarię co nie było łatwym wyzwaniem taktycznym.

W tym momencie może powstać pytanie czy postać Bohuna jest postacią negatywną ?

Nie. Próba buntu przeciw Chmielnickiemu i połączenia się z wojskiem koronnym wg mnie jednoznacznie świadczy po której stronie barykady należy ustawić Iwana. A emocje jakie budzi postać ? Do mnie najbardziej przemówiły te słowa

„Gadacie, żeśmy chamy, plebeje, że nam przywilejów szlacheckich nie lza. Tedy pokażę ja panom Lachom, jaki u nas honor. Dawaj papiery!”

Dumna postawa Bohuna ukazuje dumę całej braci kozackiej. Papiery o których mówił Bohun były planami obozu koronnego dzięki którym kozacy mieli właściwie zapewnione zwycięstwo.

„Oto ja, pułkownik kalnicki mógłbym papiery te zatrzymać i wiedząc, jak obóz wygląda, wybrać was niby ryby z saka; szyje wasze we śnie urezać. Ale, jak sami mówicie, jako zwykły chłop, a nie szlachetnie urodzony, oddaję wam z dobroci serca te papiery w imieniu wojska zaporoskiego, abyście widzieli, jak zatwardziałe i plugawe są serca kozackie. I jak wielce nami pogardzać winniście.(…) Stawiam całą moją mołojecką sławę i garniec horyłki nad to, że jeno od Chmielnickiego możecie dowiedzieć się prawdy. On widać w układ wszedł z jakimś zdrajcą, który mu plany obozu sporządził. Wy... baczcie. Ja prosty Kozak jestem, nieuczony. Ale to jedno wam rzeknę: zdradzono was, panowie Lachy. Ktoś, kto pragnie waszej śmierci, wydał nam na rzeź całą armię koronną. Całe rycerstwo Rzeczypospolitej. A ja, prosty Kozak, szczob mnie trastia, zamiast wasze lackie gardła rezaty, oto pergamenta te wam pokazuję. Bom głupi.”

Uważam iż właściwie niczego więcej nie trzeba tutaj dodawać. W pełni honorowa postawa Bohuna po prostu chwyta za serce. Jego skromność, zadziwiająca pokora wobec szlachciców przybyłych na tajemne rozmowy. W postaci Bohuna Komuda zaklął ducha Ukrainy, ducha Dzikich Pól i szlachetnego Kozactwa. Powiem szczerze iż po przeczytaniu tej książki po raz pierwszy bardzo zastanawiało mnie co było by gdyby nie upór magnaterii polskiej w XVII wieku, gdyby przestali oni patrzeć tylko na własne dobro a zaczęli służyć ojczyźnie. Oba dzieła- Sienkiewicza i Komudy ukazują jak niewiarygodnym miejscem była Rzeczpospolita Szlachecka i oba zasługują na uznanie czytelników. Jednak mając wybierać- która postać wg mnie jest prawdziwa to nie wahał bym się nawet przez chwilę w stwierdzeniu iż to Iwan a nie Jurko zasługuje na uznanie.

To ukazuje wielką rolę języka w tworzeniu postaci, w kreowaniu jej wiarygodności oraz jak duży wpływ na to mają sami autorzy. W dalszej części prezentacji chciałbym przedstawić postacie wykreowane według mnie przez mistrza w tej dziedzinie przez wielu zwanego Asem polskiej fantastyki.

„Dla niewiasty, tak? Toś chciał powiedzieć? Galant się znalazł!

Zakarbuj sobie, że choć do sikania kucać muszę, moja kapota wilkiem, nie

zającem podszyta! Tchórza mi nie zadawaj, bo mnie nie znasz!”

„Żyję na

tym świecie czterysta dwadzieścia osiem lat według waszego rachunku,

sześćset czterdzieści dwa lata według rachuby elfów. Jestem potomkiem

rozbitków, nieszczęsnych istot uwięzionych wśród was po kataklizmie, który wy

nazywacie Koniunkcją Sfer. Uchodzę, delikatnie mówiąc, za potwora. Za

krwiożercze monstrum. A teraz trafiłem na wiedźmina, który zawodowo para

się eliminowaniem takich jak ja. To wszystko.”

Milva i Regis. Dziewczyna wychowana w dzikich ostępach oraz wampir arystokrata.
Dwie zupełnie różne postacie, dwa różne światy zestawione w prozie przez Andrzeja Sapkowskiego. Na tym mistrzowskim przykładzie chciałbym pokazać różnice mowy które można zaobserwować w różnych klasach społecznych.

Po czym właściwie można przyporządkować postać do określonej części społeczeństwa ?

Prosty przekaz, bardzo krótkie zdania. Dosadność i brak upiększeń. Tak w kilku słowach można scharakteryzować język jakim posługuje się Milva. Cytat który przytoczyłem przed momentem jest idealnym tego przykładem. I jednoznacznie określa na którym szczeblu drabiny społecznej znajduje się dziewczyna. Jednak jak dojść do takich wniosków ? Dlaczego chłopi i mieszczaństwo w średniowieczu posługiwali się językiem prostym ? Co odróżniało ich od rycerstwa i stanu duchownego ? Możemy wyróżnić dwa najważniejsze czynniki. Pierwszym i najbardziej banalnym jest wykształcenie. W wiekach mrocznych nauka wiązała się z gigantycznymi kosztami ze względu na znikomą ilość nauczycieli oraz prosty, prozaiczny powód. Człowiek niewykształcony to człowiek głupi. A człowiekiem głupim bardzo łatwo manipulować. Drugi powód to sprawa czysto naturalna. Po co chłopom skomplikowane słownictwo skoro ich życie to uprawa roli ? Powód prozaiczny i mogło by się wydawać iż obraźliwy. Jednak bardzo, bardzo prosty i prawdziwy.

W tym miejscu warto poruszyć jeszcze jedną istotną kwestię.

„Co na to powiesz? Ha, widzę, nic nie powiesz. Małomównyś, tedy ja ci powiem: niebezpieczne są te twoje dzieła, te twoje

przeszpiegi i wypytywania. Może ktoś oprócz Codringherowej również inne

gęby i uszy chcieć zamknąć.

Tak sobie myślę.”

Dlaczego ten fragment jest ważny i istotny ? Gdyż ukazuje to czego nie widać na pierwszy rzut oka. Milva, mimo prostoty języka jakim się posługuje, mimo iż nie odebrała odpowiedniego wykształcenia nie jest głupia. Jest doskonałym zwiadowcą który był w stanie mimo niebezpieczeństw wykonać powierzoną misję, kobietą która potrafi wyciągać logiczne i poprawne wnioski na podstawie uzyskanych informacji. Warto podkreślić to co często umyka naszym codziennym analizą- prostota języka nie świadczy o głupocie.

Podczas wywodu na temat języka ludzi prostych powiedziałem iż łatwiej nimi manipulować.

Nasuwa się pytanie kto i po co manipuluje innymi ludźmi ?

Otóż manipulacja to bardzo potężna broń używana przez ludzkość właściwie od zawsze. Z całego arsenału środków manipulacji najbardziej niebezpiecznym zawsze było słowo. Bowiem to słowa decydują o ostatecznej formie przekazu jaki dociera do odbiorcy co oznacza iż sprawne posługiwanie się słowem może doprowadzić do tego że odbiorca zrozumie całość wypowiedzi zupełnie inaczej niż właściwie powinien. Sarkazm i ironia to dwa zabiegi które w pokrętny sposób przeinaczają cały kontekst wypowiedzi

„Uchodzę, delikatnie mówiąc, za potwora. Za

krwiożercze monstrum. A teraz trafiłem na wiedźmina, który zawodowo para

się eliminowaniem takich jak ja”

W tej wypowiedzi Regis użył ironii sytuacyjnej w bardzo konkretnym celu. Odwrócił on poniekąd uwagę od tego iż jest on wampirem. Dodatkowo posłużył się sarkazmem opisowo określając swoją rasę. Tylko pytanie po co ? Otóż to wyolbrzymienie miało bardzo ciekawy wpływ na podświadomość odbiorców wypowiedzi- w tym przypadku drużynę wiedźmina. Zbyt duże przejaskrawienie użyte w odpowiedni sposób działa w zupełnie odwrotny sposób. Gdyby Regis powiedział wprost „Jestem wampirem” to na pewno wszyscy porwali by za broń. Tutaj odpowiednie słowa zakryły straszliwą prawdę o współtowarzyszu.

Jak widać mowa może być potężną bronią. W taki sposób jak uczynił to wampir mową posługują się ludzie z wyższych sfer. Ich zdania, podobnie jak zdania wampira są rozbudowane, ubarwione środkami stylistycznymi oraz posiadają liczne konteksty, podteksty i odniesienia. Świadczy to o wysokim poziomie wykształcenia, ponadprzeciętnym intelekcie oraz obyciu- do budowania zdań podobnych do przytoczonej przeze mnie wypowiedzi wampira potrzeba nie lada doświadczenia.

„Metoda jest interesująca. Głównie przez jej pomysłowość. Minusem jest jednak daleko posunięta

komplikacja. Wszakże teoretycznie wystarczyłby sam postronek, bez

pociągowego zwierzęcia. Nie posądzałbym mandragory o zdolność rozpoznania,

kto ciągnie za postronek. Czary i klątwy zawsze powinny spaść na sznurek,

który jest przecież tańszy i mniej kłopotliwy w obsłudze niż pies, że o świni nie wspomnę.”



Cóż. Myślę iż każdy kto czytał „Wiedźmina” chciałby posługiwać się językiem w równie zabawny sposób. Choć myślę iż próg

czterystu dwadziestu ośmiu lat według naszego rachunku i

sześciuset czterdziestu dwóch lat według rachuby elfów może być nie do przeskoczenia jeżeli chodzi o doświadczenie w retoryce.

Ostatnim aspektem charakterystyki języka bohaterów który chciałbym dziś poruszyć jest porównanie języka dwóch bohaterów należących do zbliżonych grup społecznych jednak osadzonych w zupełnie innych czasach. Chciałbym w ten sposób pokazać różnice i zmiany zachodzące nie tylko w samym języku ale i w charakterystyce bohaterów i sposobie ich kreowania. Za przykład posłuży mi ponownie Milva stworzona przez Sapkowskiego jednak tym razem jej współtowarzyszem zostanie Jakub Wędrowycz- bimbrownik-egzorcysta, postać stworzona przez Andrzeja Pilipuka który podobnie jak Komuda jest doskonałym polskim pisarzem, niestety nie znany szerszemu gronu rodaków którzy po prostu omijają książki szerokim łukiem.

Kim dokładnie jest Jakub Wędrowycz ?

„No to aresztuj mnie za zakłócanie porządku, tyle że ja mam osiemdziesiąt

lat i zaraz mnie zwolnią, a wszystko, co robię, podlega pod starczą demencję.”

Jakub Wędrowycz to z pozoru zwykły 80letni mieszkaniec jednej ze współczesnych polskich wsi. Dlaczego z pozoru ? Cóż, chyba najlepiej bohatera opisze on sam

„A niech pan powie — zagadnął prowadzący — co sprawiło panu w życiu

największa trudność ?

—No, chyba nauka pisania i czytania- powiedział Jakub.-Znaczy za cara

to się uczyłem nie tego alfabetu, tylko tego, co nim Ruscy pisali, a teraz ten nowy, to już kiepsko wchodził, bo chyba byłem za duży. Na małego dobrze wchodzi,

potem już nie.

—To nie nauczył sie pan czytać?-

—Jak to nie?- zdenerwował się Jakub.-Ja nawet ze cztery książki w życiu

przeczytałem.

— Dobrze, a co w życiu stanowi dla pana największe osiągniecie?

—Tyle było tych sukcesów No, szacunek ludzi,

który zdobyłem, różni tacy przyjeżdżają, zachodnimi maszynami, pieniądze dają,

żebym pomógł. To pomagam. Na mnie nie ma mocnych, jeszcze sie takie widmo

nie wyległo, żeby mi dało radę, choć bywało i ciężko

Gdyby jeszcze gliniarze nie przeszkadzali, a tak, nie maja pojęcia o niczym, a kota

dostają na mój widok. wiadomo, w tym zawodzie to trzeba czasem grób otworzyć´

i kołkiem gościa przyszpilić´, a zaraz brak poszanowania ludzkich szczątków, ze

ja hiena cmentarna i inne takie. A co w gazetach pisali? ˙ Ze ja moje zęby, ze ja, te zęby znaczy, nieboszczykom powyrywałem i sobie wsadziłem.

Ciemnota taka, przecież na tym byłby trupi jad, zresztą to nie każdy ząb pasuje.

Trzeba na wymiar robić.

— Jak pan sądzi, czy grozi nam kolejna epidemia duchów, tak jak w latach

trzydziestych?

— Może być´ — powiedział wreszcie. — Nowe morderstwa ludzie zrobią,

to i straszyć potem będzie, choć ja nie słyszałem jeszcze, żeby straszyło w takim

zwykłym bloku. Ale jest inne zagrożenie”



Nieskładny mieszkaniec wsi, mówiący z silnym wschodnim akcentem. Na pozór można by rzec- niegroźny zwariowany staruszek. Jednak pozory mylą.



„—Pojawiło się dużo literatury dotyczącej magii. Większość´

tego to śmieci, niewarte przeczytania, ale w niektórych pobrzmiewają niebezpieczne

nuty. Mnoży się różnych nawiedzonych wyznawców New Age. W większości przypadków to niegroźni maniacy, ale nawet oni, usiłując rekonstruować´

dawne obrzędy, mogą zbudzić´ niebezpieczne moce.”

Zmiana jaka zachodzi w mowie bohatera jest bardzo wyraźna. Zdania zaczynając być poprawne gramatycznie, również ich treść to nie zwykłe brednie czy gadanie wioskowego głupka lecz konkretna wypowiedź z której ze względu na długość przytoczyłem tylko fragment. Świadczy to o dualizmie bohatera. Chce on być postrzegany jako pijak, bimbrownik, ogółem osoba z marginesu społeczeństwa. I przez większość czasu w taki właśnie sposób się zachowuje. Jednak w momencie kiedy trzeba stanąć do walki z duchami, zjawami i demonami to Jakub Wędrowycz staje się prawdziwym egzorcystą który ma ogromną wiedzę i doświadczenie.

Porównując język Jakuba z językiem Milvy można zauważyć iż oboje posługują się zdaniami prostymi, niepoprawnymi gramatycznie. Jakub dodatkowo używa często archaizmów co potęguje wrażenie identyczności mowy. Ukazuje to iż ludzie którzy przynależą do określonej grupy społecznej, szczególnie jeżeli chodzi o mieszkańców wsi bez problemy mogę się ze sobą porozumieć. Ich język nie ulega tak szybkiej ewolucji ponieważ nie zachodzi po prostu taka potrzeba. Można tutaj dodać na marginesie iż język Jakuba- egzorcysty ma również wiele cech wspólnych z językiem Regisa co tylko potwierdza bardzo istotną edukacji i wiedzy rolę w kształtowaniu mowy.

Dzięki charakterystyce języka postaci literackich możemy naprawdę sporo dowiedzieć się o tym kim są ci bohaterowie. Oczywiście moja praca jest tak naprawdę tylko wstępem do tematu jednak mam nadzieje iż jest to wstęp który poruszył kilka ważnych aspektów tego tematu a przede wszystkim to jak wielki wpływ na bohaterów utworów mają autorzy i jak bardzo język postaci może wpłynąć na sposób odbierania tej postaci przez czytelników.


Ps. Jak Wy oceniacie tę pracę ? ;)
Dzięki za dotrwanie do końca,
Hej ;)

Re: weekend

Ło...
Się porobiłosię.
Mieliśmy we Wrocławiu mały (taki tyci, tyci) zjazd częstochowian. I było wesoło :P
Streszczę ogólnie wszystko w telegraficznym skrócie.
1. Koncert- nie wyszło nam. Chłopaki stojąc w obliczu wydania 30 zł za osobę stwierdzili iż raczej sobie podarują. Koncert było i tak słychać wokół wyspy, posiedzieliśmy chwilę jak grała Trzynasta w samo południe i potem pół h na Kulcie (to było koło 22 więc późnawo)
2. Project X. Tego mi ( i chłopakom też ) szkoda najbardziej. Ludzie totalnie nie dopisali, przykre to strasznie. Było 200 osób więc pod tym względem słabo. Ale reszta była w miarę. Muzyka, szczególnie później była nawet spoko, DJ pozjeżdżali się z Wawy i Krk. Skończyliśmy o 4 więc wg mnie wynik nie najgorszy. Te 200 osób które były raczej bawiły się fajnie. Szczególnie pod koniec (pozdrowienia dla pewnej grupy Hiszpanów, Niemca, fotografa Pawła i Magdaleny G. :P ) kiedy to zaczęliśmy się zastanawiać "Co by tu zrobić z tym basenem..." :P
3. Niedziela (jak już wstałem, czyli póóóóźno strasznie) została przeznaczona na zwiedzanie tego czego nie ogarnęliśmy (lub nie pamiętaliśmy o tym że już ogarnęliśmy ) w sobotę, po powrocie z miasta chłopaki się zebrali i mnie zostawili a ja poszedłem padnięty spać.
Dlatego też wybaczcie brak notatek wczoraj, nadrobię dziś to co mogę ;)

Za chwilę wrzucę pewne informację dotyczące głównie osób piszących matury. Ale pewnie już to zdążyliście przeczytać, tedy zapraszam tych którzy weszli bezpośrednio w notatkę (Dla nie-maturzystów - w notce wrzucę moją pracę maturalną, ktoś chce to niechajże obczai z ciekawości ;) )
Niach.

sobota, 8 września 2012

Ostatni lot Yamamoto

Hej.
Dziś wrzucę wam krótkie opowiadanie historyczne. Było mi potrzebne na lekcję historii jako referat dla profesorki ale myślę że warto poczytać. Jak ktoś ma akurat Drugą wojnę to może błysnąć.
Fakty prawdziwe, opowiadanie ukute na podstawie relacji z tamtych wydarzeń.


Ostatni lot Yamamoto
-Panie Admirale, czyż nie jest to klasyczny pat ?- Zapytał Yasuji Watanabe zerkając co rusz na ustawioną przed nim szachownicę. Admirał Floty Połączonej długo zastanawiał się nad swym ruchem. W końcu zdecydował. Zaatakował. Zdecydowanie i pewnie. W kilku następnych ruchach rozgromił figury swego oficera sztabowego i odniósł zwycięstwo. Pytanie Yasujiego nie dawało mu jednak spokoju przez całą tę rozgrywkę. Po partii spojrzał na szachownicę, na oficera, jeszcze raz na szachownicę.
-Masz rację drogi Watanabe. To jest klasyczny pat. Czas płynie, płynie na naszą niekorzyść i coś należy w końcu zrobić. Mam dość tej bezczynności. Potrzebne nam wielkie, błyskotliwe zwycięstwo na miarę Pearl  Harobor. Rabaul. Mamy tutaj około 200 samolotów, prawda ?
-Zgadza się panie Admirale.
- Świetnie. Proszę przekazać rozkazy dla lotniskowców „Zuikaku”, „Zuiho”, „Juno” oraz „Hiyo”. Niech dostarczą nam jak najszybciej samoloty dla nowej operacji.

*
„Operacja I” rozpoczęła się 1 kwietnia nalotem na wyspy Russel. 7 Kwietnia japońskie samoloty miały zniszczyć amerykański zespół wyruszający spod Guadalcanalu by bombardować cele na Nowej Georgii. Admirał Halsey w porę ostrzeżony przez obserwatorów wybrzeża skierował swe okręty w zupełnie innym kierunku, bombowce przeniesiono z lotnisk w okolicach Guadalcanal. Wystartowały za to inne maszyny- 76 Lightingów, Hellcaty, Corsairy oraz Aircobrasy, śmietanka amerykańskiego lotnictwa myśliwskiego. Podniebne walki trwały długo tego dnia. 31 japońskich oraz 7 amerykańskich maszyn znalazło wtedy śmierć, podobnie jak trzy jednostki należące do aliantów: niszczyciel „Aaron Ward”, korweta „Moa” oraz tankowiec. Nie był to koniec operacji. Naloty przeprowadzono również 11, 12 i 13 kwietnia.  Wszystkie całkowicie nieudane.
*
-Panie Admirale, mamy podsumowanie dotychczasowych skutków operacji. Wg meldunków zniszczyliśmy krążownik, dwa niszczyciele, 25 transportowców, 134 samoloty wroga. Ponieśliśmy straty własne w liczbie 42 samolotów.
-Bardzo panu dziękuje panie Watanabe. Proszę przekazać naszym morskim orłom wyrazy najwyższego uznania. Niech wracają na pokład Trzeciej Floty do Truku. „Operacja I” odniosła zamierzony sukces. Najwyższy czas na to by udać się na Wyspy Salomona.
-Admirale ?- Watanabe nie krył zdumienia słysząc ostatnie zdanie.
- Yasuji. Należy udać się na inspekcje. Należy pokrzepić naszych chłopców, wlać w ich serca nadzieje i podbudować wiarę w nieuchronne zwycięstwo Cesarstwa. 17 kwietnia mam zamiar przylecieć do bazy w Rabaulu by tam, po rozmowach z głównodowodzącymi naszych sił udać się w dalszą drogę, począwszy od bazy w Buin. A ty do Rabaulu polecisz ze mną.
*
„Waszyngton. Ściśle tajne.
 Sekretarz marynarki do dowództwa myśliwskiego Henderson Field stop Admirał Yamamoto w towarzystwie szefa sztabu i siedmiu oficerów z Marynarki Cesarskiej w stopniach generałów, łącznie z głównym chirurgiem floty opuścił Truk tego ranka o 8.00 dla przeprowadzenia inspekcji baz na wyspie Bougainville stop Admirał i świta podróżują w dwóch bombowcach Betty eskortowanych przez sześć Zero stop Eskorta honorowa z Kahili prawdopodobna stop Yamamoto przybywa do Rabaulu o 16.30 , gdzie spędzi noc, wyrusza o świcie do bazy Kahili, spodziewany przylot 9.45 stop Tam admirał na pokładzie ścigacza okrętów podwodnych uda się na inspekcję jednostek morskich dowodzonych przez admirała Tanakę stop
Eskadra 339. P-38 musi za wszelką cenę być na miejscu i zniszczyć Yamamotę i jego sztab rankiem 18 kwietnia stop Pomocnicze zbiorniki przybędą do Port Moresby wieczorem 17 stop Wywiad podkreśla wyjątkową punktualność admirała stop Prezydent przywiązuje najwyższą wagę do operacji stop Komunikować wyniki od razu stop
Waszyngton stop Frank Knox Sekretarz Stanu dla Spraw Marynarki stop Supertajny dokument nie do kopiowania lub rejestracji stop Zniszczyć po wykonaniu stop”
Jasna cholera. Jesteśmy ugotowani.
Takie właśnie myśli krążyły po głowie majora Johna W. Mitchella, dowódcy 339. Eskadry. Wiedział że coś się święci.
Ściągali ich wszystkich jeepami przez to pieprzone morze błota jak gdyby nas sam Yamamoto ścigał. I cholera jasna tak było w istocie ! Yamamoto. Ten podły skurwysyn odpowiedzialny za naszych chłopaków w Pearl Harbor. Za właściwie każdą naszą porażkę, każdy nasz okręt i każdy samolot strącony nad Pacyfikiem. Ale żeby tak po prostu… Upolować ? Heh. Tego jeszcze nie grali, jak świat długi i szeroki.
Major spojrzał na B.T Holmesa i T.G Lanphiera, dowódców kluczy myśliwskich. Obaj porucznicy mieli bardzo ale to bardzo nietęgie miny kiedy słuchali treści depeszy. Jednak chodziło raczej o strach przed porażką niż o samo wykonanie zadania. Przez właściwie całą flotę Yamamoto był uważany za największego wroga i żaden z aliantów na Pacyfiku nie miał by problemów moralnych związanych z jego osobą.
-Zbiorniki już lecą. Mam nadzieje że chłopakom uda się wylądować. Leje jak z cebra i raczej nie przestanie do 11.
-Panie majorze, czy ma pan jakiś pomysł ?- Holmes był spokojny i opanowany, widać było że szacuje w myślach wszystkie czynniki.
-Zaskoczymy ich prawie pod domem. Stracą czujność, będą mniej uważni. Zaczaimy się 30 mil przed pasem na Kahili. Podniesiemy samoloty o 7:20, punkt przechwycenia osiągniecie o 9:35.
-Na jakim pułapie mamy lecieć ?
-Betty nie polecą powyżej 3 tysięcy. Inaczej musieli by używać masek tlenowych a w końcu leci tam sam admirał. Zrobimy tak. 12 maszyn będzie się trzymało 6 tysięcy jako osłona horyzontalna. Reszta będzie siedziała na trzech trzystu żeby przechwycić oba bombowce. Co do reszty…
*
-Przecież tu nic nie widać do cholery! Co oni sobie wyobrażają ! Chcą żebyśmy się pozabijali, ich przy okazji też ?!
-Leć do cholery. Nie mamy wyjścia. Bez tych zbiorników będzie nici z całej akcji.
-Wiem. Uważaj. Zaczynamy schodzić.
Samoloty leciały strasznie. Inaczej nie dało się  tego określić. Wyglądały niczym upiory schodzące z nieba. Warkot silników również nie nastrajał optymistycznie. Mimo to całe Henderson Field czekało w napięciu na lądowanie tych widm. Bez nich, bez ich ładunku cały plan wziąłby w łeb. Wiedzieli o tym zarówno ci na dole jak i ci na niebie.
Deszcz lał jak  gdyby sam Cesarz rozkazał mu rozprawić się z wrogiem. Cztery Liberatory podchodziły do lądowania.
*
Wszyscy wyglądali jak żywe trupy. Nieogoleni, przemęczeni, z podkrążonymi oczyma. Zbiorniki już dawno zamontowano kiedy oni przełykali biszkopty i kawałki konserwy. Żadnemu z nich tak naprawdę nie chciało się jeść. Napięcie wisiało w powietrzu tak gęsto iż można na nim było śmiało wieszać siekierę.  Jedynym pocieszającym faktem była pogoda. Po całonocnej ulewie niebo wypogodziło się tak że nikt nie widział przeszkód by poderwać maszyny.
*
Startowali spokojnie, unosząc kadłuby swoich Lightningów z zadziwiającą precyzją. 16 maszyn leciało na spotkanie ze znienawidzonym wrogiem.  Lecieli równo w formacji, tuż nad powierzchnią morza.600 spokojnie przelecianych kilometrów. Cały ten spokój prysł kiedy nagle w słuchawkach rozbrzmiewa niczym huk błyskawicy „Godzina 11”. Wszyscy wiedzą co robić. Mitchell spojrzał we wskazanym kierunku, formacja leciała w kształcie litery V prosto na wyspę. Dwa bombowce i sześć myśliwców ! 12 Lightingów, na czele z majorem pofrunęło świecą w górę. Lanphier, Barber, Holmes i Hines odrzucili zbiorniki zapasowe. Manetki gazu przesunęli do oporu, lecąc niczym prawdziwe błyskawice.
Japończycy dostrzegli ich dopiero z odległości 1600 metrów. Bombowce natychmiast zaczęły pikować ku zieleni dżungli,  Błyskawice pędziły za nimi.
*
9:33- Lanphier zdążył spojrzeć jeszcze na zegarek. W celowniku broni pokładowej wyraźnie widać było wielkie czerwone słońca wymalowane na  skrzydłach Japończyków. Szybka decyzja. Nie zważając na niebezpieczeństwo ze strony Zero porucznik skierował swój samolot na drugi w szyku bombowiec. Jednak Zero nie dały o sobie zapomnieć. Piloci odrzucili swoje zbiorniki i pędziły na spotkanie z amerykanami. Szybko dało się zaobserwować iż konstruktorzy Lockheeda przyłożyli się do swojej roboty. Działka i karabiny maszynowe dały porucznikowi znaczą przewagę. Nagle, podczas wykonywania zwrotu Lanphier dostrzegł iż jego Betty wykonuje zwrot wystawiając mu jak na zaproszenie burtę pod lufy. Dał długą serię ze wszystkiego co miał i po chwili z prawego silnika bombowca poczeła się wydobywać smuga dymu. Ogień trawiący silnik przerzucił się na kadłub. Samolot opadał, coraz niżej nad dżunglę aż w końcu czarny dym widać było już tylko jak kotłował się nad drzewami. Wtedy jeszcze nikt z aliantów nie wiedział iż ten samolot przewoził Yamamotę…
W czasie  kiedy Yamamoto pogrążał się w odmętach dżungli obserwowany przez Admirała Ugakę  porucznik Barber odstrzelił usterzenie bombowca którym admirał leciał. Samolot zdążył jeszcze przelecieć nad wierzchołkami drzew i spadł prosto do morza.
Cztery Lightingi wyrwały ostro w górę umykając przed japońskimi Zero. W walce która się wywiązała jeden z samolotów, należący do porucznika Hinesa, został trafiony w silnik i spadł do morza. Amerykanie wracali jednak tryumfalnie. Isoroku Yamamoto, zwycięzca spod Pearl Harbor, pierwszy dowódca który w pełni docenił znaczenie lotniskowców i zrewolucjonizował prowadzenie wojny morskiej zginął zestrzelony przez lotnictwo morskie…





„Jeden mógł być Yamamoto- posłowie”
„Wróg dąży do ostatecznego zwycięstwa, rozbudowując przygotowania do akcji ofensywnej i kreśląc plany strategicznego zastosowania nowych broni… Jeden mógł być Yamamoto i nikt nie może go zastąpić…”
Te słowa wypowiedział Admirał Mineichi Koga, wyznaczony na nowego szefa Połączonej Floty, nie zdając sobie do końca sprawy z prawdziwości tych słów.
Yamamote pochowano z najwyższymi godnościami obok admirała Togo. Dla Japończyków Yamamoto był postacią fascynującą, owianą mitem niezwyciężoności. Jego utrata dla wielu oznaczała, całkiem słusznie z resztą, koniec wielkich zwycięstw Japońskiej Floty.
Po przeczytaniu opowiadania mogą nasunąć się pytania- skąd amerykanie wiedzieli o planach Admirała ? Otóż 17 kwietnia (dzień przed akcją) o godzinie 6:36 amerykański nasłuch w bazie Dutch Harbor (Aleuty) przejął sygnał radiowy o sygnaturze kodowej okrętu głównodowodzącego floty japońskiej. Sygnał trafił do kryptologów, którzy, dzięki dużo wcześniejszemu rozpracowaniu japońskich szyfrów szybko poradzili sobie z tłumaczeniem depeszy. Jej treść została wysłana do admirałów Nimitza oraz Halseya oraz do ministra marynarki Franka Knoxa w Waszyngtonie. Ciekawostką jest iż minister początkowo zupełnie nie przejął się ową depeszą i spokojnie udał się na lunch. Dopiero tam padła uwaga o starożytnym obyczaju rozstrzygania bitew między dowódcami oddziałów- w pojedynku.  Kto wygrał ten odnosił zwycięstwo w całej bitwie. Knox długo rozważał wszelkie za i przeciw, biorąc pod uwagę zarówno obecne zwyczaje wojenne w których nie było po prostu miejsca na walkę oficerów tak wysokiego szczebla jak i na śmierć ponad 2 tysięcy młodych amerykanów w samym Pearl Harbor, który to atak został opracowany i wykonany właśnie przez Yamamoto. Oczywiście wiadomą sprawą było iż żaden pojedynek nie wchodzi w grę. Jednak po krótkich i gwałtownych namysłach w głowie ministra naświetlił się prosty plan. Polowania na Yamamoto. Całość operacji nosił kryptonim „Vengeance”  czyli „Zemsta”.
Wszelkie postacie pojawiające się w opowiadaniu są postaciami prawdziwymi, wszelkie sytuacje, poza przebiegiem rozmowy Yamamoto z Watanabe oraz narady na Henderson Field są również sytuacjami jak najbardziej prawdziwymi.
Samoloty typu Liberator lądowały na lotnisku o godzinie 9 wieczorem. Ich lądowanie zostało uznane za majstersztyk, ze względu na obciążenie, stan pogody oraz warunki panujące na lotnisku.
Porucznik T.G Lanphier został awansowany do rangi Kapitana , choć cała sprawa, w obawie o ujawnienie faktu rozszyfrowania japońskiego kodu oraz z uwagi iż brat porucznika znajdował się w tym czasie w japońskiej niewoli…
Pechowa dla Yamamoto Betty czyli Mitsubishi G4M nosiła oznaczenie T1-323 i tamtego dnia stała się również grobem dla :
 Takeo Koyani (pilot) 
 Komandora Ishizaki (Sekretarz Admirała)
 Komandora Toibana
 Admirała Kitamura
 Admirała Takata
Mateusz Michałek na podstawie
„Burza nad Pacyfikiem Tom 2” Zbigniew Flisowski, Wydawnictwo Poznańskie 1989 r. oraz wikipedii (http://en.wikipedia.org/wiki/T1-323 , http://en.wikipedia.org/wiki/Operation_Vengeance )
No to tyle
Hej ;)

piątek, 7 września 2012

Sobota

Jak by to powiedziała "Naczelna Diablica IV RP"- hłe, hłe, hłe.
Bo wiecie, to będzie fajna sobota. Kultowa :P
Po pierwsze w końcu człowiek sprawdzi siebie w roli Przewodnika Miejskiego- przyjeżdżają kumple.
Ale główna zasada- są kumple jest impreza, right ? ;)
No i impreza będzie. Wychodzi na to że bardzo, bardzo długa :D
Zaczniemy bowiem od Nowego brzmienia Kultu 
Czyli od 17:00 :). Grać będą min. Wrocławskie zespoły :
Snake Charmer
Lady Perfect
Trzynasta w samo południe
Szczególnie zakochany jestem w Trzynastej . Prawdziwie Rockowy zespół, do tego zaznajomiłem się z ekipom (No, głównie z Menago ale mam zamiar to zmienić ;) ). Rzucę link (Tu ;) ) - nie będę robić reklamy, po prostu posłuchajcie, nie pożałujecie.
Do tego Lady Perfect brzmi ciekawie ( tutaj ). No a potem ofc. Kult 
A żeby dzień nie był zbyt nudny- od 21:00 wpuszczają lud do Alibi na Project X. Będzie ciężko, postaram się to później zrelacjonować :P
Hm. Postaram się jutro coś wrzucić ale nie obiecuje, nie wiem jak będzie wyglądać dzisiejszy wieczór... :P
Miłego dnia wszystkim !
Hej ;)

czwartek, 6 września 2012

Ciepło/Zimno cz.2

Dalej zasłuchuję się nowym wydaniem happysadu :)
Swoją drogą naczekałem się na płytę i nie żałuje, na koncert w Alibi pójdę z całą pewnościom.
Dla zainteresowanych część druga jest tu
Dużo frajdy sprawia mi tworzenie tej recenzji, człowiek musi się prawdziwie skupić na utworach i w końcu ma pretekst żeby zgłębić się w muzykę :)
No to tyle, dzięki wielkie za czytanie moich tekstów ! :)
Hej ;)

środa, 5 września 2012

Matt będzie słuchać : Ciepło/Zimno

Hej !
Ochy i achy Panowie i Panie.
Jest płytka, są autografy
I teksty wypisane :)

Będziem wsłuchiwać się
Będziem zawodzić
Nikomu przy tym
Nie będziem słodzić
Utwory przesłucham
Płytkę ocenię
I wrażeniami się z Wami podzielę.

Ot, takie tam, hej ! :D

Edit :
Tutaj można znaleźć pierwsze wrażenia odnośnie płytki ;)
Hej ;)

poniedziałek, 3 września 2012

Rok szkolny

Nie, nie będę się nad nikim pastwić.
Po prostu rozpoczęcie Roku Szkolnego to taki fajny czas żeby zacząć poważnie pracę ;)
W ciągu ostatniego tygodnia miałem czas by domknąć przeróżne sprawy zarówno związane z pracą jak i osobiste. Stąd też brak żadnych nowości.
Ale teraz będzie już codziennie jakaś notka, spokojnie :P
A co planuje na czas najbliższy ?
Przede wszystkim coś z czym ja się osobiście nie spotkałem jeszcze (choć nie szukałem, przyznaje bez bicia) mianowicie stały cykl poświęcony światku youtuba.
I nie chodzi tylko o kanały ale również pojedyncze filmy które w jakiś sposób będą mi się przewijały przez ekran, takie z których można coś fajnego wyciągnąć :)
To będzie taka moja forma walki ze zwykłą, komercyjną telewizją :D
Poza tym kończę właśnie arcyciekawą książkę, "Polski odpowiednik <<Gry o Tron>>". Naprawdę warta polecenia i napiszę coś niecoś  niej. Ofc nie będę zdradzać szczegółów fabuły.

Na chwilę obecną to tyle, materiał sam się nie stworzy przecież. Podpinam więc ostatnie guziki i zacznę tworzyć.
Pierwszy stuff już jutro :D

Wszystkim powracającym do szkolnych ławek- GL& HF.
Maturzyści- za chwilę będzie już po sprawie, naprawdę. Moment do studniówki, potem kucie (no nie oszukujmy się, nie zaczniecie się uczyć od września. A jak zaczniecie to ja się was boje :D) a potem tyle wolnego że wam zbrzydnie i zaczniecie blogi pisać czy inne pierdoły robić :)
No to tyle, uczniom życzę spokojnej nocy, łapki na kołderkę i spać już bo jutro do szkoły
A reszta- choćta na piwo :D
Hej