sobota, 27 października 2012

Imprezowanie i syndrom snu

Dlaczego tak ? Bo wczoraj grałem w jenge, po raz pierwszy. I na takich zasadach jak wczoraj- po raz ostatni. Przeca ja mam główkę jak noworodek !
Ale ponieważ z przeróżnych powodów dziś czuje się w miarę a wczoraj nurtował mnie (przed imprezowaniem ) pewien temat to dziś o nim.
Powoli dobijam do kwartału poza Częstochową. A dalej mam ten syndrom. Syndrom snu.
Za każdym razem jak wstaję, patrzę na przecież dobrze znane mi już mieszkanie, kiedy wychodzę na ulicę, patrzę na znany mi Grunwald, na znaną mi (mniej :P ) Politechnikę- patrzę i nie mogę uwierzyć. To wszystko wydaje się tak mało realne, tak inne niż dotychczasowe życie, tak... Cudowne. Uczelnia daje w kość- ale daje w kość wszystkim po równo, to dla mnie jest to jakaś nowość, reszta wydaje się przyzwyczajona do tego. Ale będąc tutaj, żyjąc we śnie który dawno, dawno temu sobie wyśniłem jest mi dużo łatwiej to przełknąć i się dostosować. Natomiast to jak się czuje tutaj za każdym razem kiedy wstaję jest naprawdę ciężkie do opisania. Pod koniec każdego dnia pojawia się strach, strach że rano obudzę się nie tutaj na miejscu lecz w swoim domu, znów zaspany i nieogarnięty, znów z pretensjami do siebie że mogłem iść spać wcześniej, nie rozmawiać z kimś do 3-4 w nocy, bo przecież teraz trzeba w biegu robić wszystko i pędzić do szkoły. Że marzenie które się spełnia z każdą minutą pobytu tutaj minie, że wszystko się skończy a ja zostanę. I jutro, gdy obudzisz się poczujesz swą w nocniku dłoń .
It's a brave new world
The war is won
Czy na pewno wygrałem tę wojnę ? Nie wiem, wiem że duża bitwa już za mną, większe przede mną. This is war. I oby a kilka lat można było powiedzieć że wygrałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz