Całkiem niedawno naszedł mnie pomysł całkiem niezłej fabuły. Tak mi się oczywiście wydaje. A ponieważ już rzucałem fragmentami tegoż to pomysłu do niektórych osób to postanowiłem umieścić go również tutaj.
Ci którzy mieli okazję już przeczytać wcześniejszą część- wybaczcie że nie doczytacie zbytnio dalej. Może stronę maksymalnie. Ale wydaje mi się iż jest to bardzo ważna strona dlatego polecam ;)
Jest to pewien zamknięty fragment, sam początek opowiadania. Można powiedzieć wstęp do niego. Póki co tytuł został wrzucony pod ten konkretny fragment. Dla całego opowiadania myślę iż mam już odpowiedni tytuł jednak mógłby zdradzić coś z dalszej fabuły a tak łatwo to być nie może :P.
Jakie prośby mam do was.
Skomentuje go, koniecznie. Zjedźcie, opieprzcie mnie. Lub powiedzcie iż jest ok, że może chcielibyście więcej. Bo bez takiej informacji na pewno nic więcej nie wrzucę- bo skąd mam wiedzieć iż coś więcej wrzucić mam. To raz. Dwa.
Ja i moja stylistyka... Na bank roi się tam od błędów. Dzieciak do tej pory nie ogarnął właściwego używania przecinków, jego szyk zdania czasem przyprawiał profesorkę od polskiego o zawrót głowy. Ile mogę tyle zrzucam na swój własny styl. Ale błagam was- jeżeli widzicie błędy to mi o nich powiedzcie. Najlepiej wyśmiejcie konkretnie. Ale wskażcie przy tym miejsce z którego się śmiejecie.
No dobra, jedziemy. Miłego czytania mam nadzieje ;)
Hej.
Ostatnia niewierna
Szczęk przeładowanego AK nagle uzmysłowił mi co tak naprawdę
się dzieje. Oczywiście było już za późno, dłonie całkowicie automatycznie
ułożyły się na powrót do pozycji strzeleckiej. Reszta ciała podążyła za
przykładem dłoni i po chwili kucałem już za długą betonową ścianą czekając na
dogodny moment. A jeszcze tydzień temu nie wiedziałem nawet jak trzymać prawidłowo
karabin.
Nie było mnie tu, byłem gdzieś daleko, w innym mieście. Czasie. Życiu. Wiódłem nudne życie aż do momentu w którym ktoś nie pieprznął mi w głowę kolbą Glocka i nie wciągnął do dostawczaka. Klasyka.
Tylko dlaczego ? Byłem właściwie nikim. Ot, kolejny młodziak z ambicjami, planami, marzeniami. Pełno się takich szlaja potem na ulicach, zazwyczaj większość z nich podchodzi do ludzi z pytaniem „masz dwadzieścia groszy ?”. Nie przedstawiałem w teorii żadnej konkretnej wartości. Cóż, teoria.
Nie było mnie tu, byłem gdzieś daleko, w innym mieście. Czasie. Życiu. Wiódłem nudne życie aż do momentu w którym ktoś nie pieprznął mi w głowę kolbą Glocka i nie wciągnął do dostawczaka. Klasyka.
Tylko dlaczego ? Byłem właściwie nikim. Ot, kolejny młodziak z ambicjami, planami, marzeniami. Pełno się takich szlaja potem na ulicach, zazwyczaj większość z nich podchodzi do ludzi z pytaniem „masz dwadzieścia groszy ?”. Nie przedstawiałem w teorii żadnej konkretnej wartości. Cóż, teoria.
Potem przepraszali mnie za tego Glocka- środek ochronny, sam
rozumiesz. Wyjścia nie miałem, nie jestem idiotą. Cóż, jasne, zdarza się, każdy
czasem musi komuś przyłożyć w łeb kolbą pistoletu i wciągnąć go do samochodu
nie odzywając się przy tym ani słowa, oczywiście zanim petent zemdleje. A teraz
kucałem razem z nimi. A co ciekawsze, tak trzeba. Jest to słuszne, ba, to jest
to na co czekało się całe życie, czego nawet nie śmiałem wypowiedzieć na głos,
tak bardzo nierealne to było.
Z resztą dalej jest. Gdybym nie widział na własne oczy
tamtej śmierci.. To była pierwsza naoczna śmierć. Oczywiście, jak wszystko w
mym wykonaniu, także tamten akt mordu którego był obserwatorem nie należał do
gatunku normalnych śmierci. Obojętne czy naturalnej czy takiej z aktywną pomocą
osób trzecich, śmierć można podzielić na normalną i taką która normalna po
prostu nie jest. Ta zdecydowanie była nienormalna. Bo kto powie że normą jest
uśmiercanie wampira ?
Po pierwsze- to niemożliwe- wampiry nie istnieją, prawda ?
PRAWDA ? A nawet gdyby istniały- kto byłby je w stanie pokonać ? Przecież to
WAMPIRY. Bestie które żywią się krwią
biednych ludzi, które nie mają za grosz moralności, które są nieśmiertelne,
które, które .. No właśnie. Które co ?
Które można zabić. Pewnie że nie ot tak, po prostu. Ale można. Ba, nawet trzeba. Bo jeżeli my nie zabijemy ich to one mogą zabić nas. Prosta kalkulacja, szczególnie iż nie należą do naszego gatunku. Znaczy już nie należą. To potwory, jak każde inne.
Inne potwory ? No właśnie, co do tych potworów które nie ma. To chyba jednak są. No chyba że dosypali mi czegoś do wody. Ale kurcze ja od nich nic nie brałem. Narkotyki w postaci niewidocznego gazu ? To byłby dopiero odlot. Niebiański.
Które można zabić. Pewnie że nie ot tak, po prostu. Ale można. Ba, nawet trzeba. Bo jeżeli my nie zabijemy ich to one mogą zabić nas. Prosta kalkulacja, szczególnie iż nie należą do naszego gatunku. Znaczy już nie należą. To potwory, jak każde inne.
Inne potwory ? No właśnie, co do tych potworów które nie ma. To chyba jednak są. No chyba że dosypali mi czegoś do wody. Ale kurcze ja od nich nic nie brałem. Narkotyki w postaci niewidocznego gazu ? To byłby dopiero odlot. Niebiański.
A bo Aniołów też nie ma. Oficjalne rozkazy, rozumiecie.
Anioły nie istnieją, nie zlecają kolejnych misji szaraczkom takim jak ja teraz.
Bujdy na resorach pleciecie i już, lepiej przestańcie tyle pić. Nie pijesz ? To
bierz połowę, błagam.
A teraz skoro już wyjaśniliśmy sobie rzeczy oczywiste. Bo ja
tu dalej kucam z kałaszem. Dlaczego ?
Bo seria z kałasza kosi pomniejszego demona równie dobrze jak człowieka. Nie tak samo, ale wystarczająco. A do tego jest tani a nasz rząd wszędzie doszukuje się oszczędności.
Nawet w walce o nasze dusze i podatki. I gdzie u nas logika ? Przegiąłem ? Rząd współpracujący z Aniołami (tymi których nie ma), a właściwie będący na ich usługach w służbie zwalczania pierwotnego zła. Nawet na opowiastkę z gatunku fantasy jest to zbyt abstrakcyjne i niemożliwe. Dlatego nie można kazać komukolwiek w to wierzyć.
Kucam z kałaszem. A ekipa zajmuje swoje stanowiska. Długa betonowa ściana kończy się bramą. Brama prowadzi wąskim korytarzykiem na zamknięte z trzech pozostałych stron podwórze. Takie od starej kamienicy. Ci którym chciało się obejrzeć kiedyś film z co poniektórej lektury szkolnej powinni wiedzieć jak to wygląda. Ja sobie kucam zaraz przy owej bramie, osłaniam cały nasz oddział. A tak naprawdę- siedzę z tyłu i się przyglądam. Choć kałasz ma pełen magazynek i jest odbezpieczony (i przeładowany oczywiście). Na wszelki wypadek.
Bo seria z kałasza kosi pomniejszego demona równie dobrze jak człowieka. Nie tak samo, ale wystarczająco. A do tego jest tani a nasz rząd wszędzie doszukuje się oszczędności.
Nawet w walce o nasze dusze i podatki. I gdzie u nas logika ? Przegiąłem ? Rząd współpracujący z Aniołami (tymi których nie ma), a właściwie będący na ich usługach w służbie zwalczania pierwotnego zła. Nawet na opowiastkę z gatunku fantasy jest to zbyt abstrakcyjne i niemożliwe. Dlatego nie można kazać komukolwiek w to wierzyć.
Kucam z kałaszem. A ekipa zajmuje swoje stanowiska. Długa betonowa ściana kończy się bramą. Brama prowadzi wąskim korytarzykiem na zamknięte z trzech pozostałych stron podwórze. Takie od starej kamienicy. Ci którym chciało się obejrzeć kiedyś film z co poniektórej lektury szkolnej powinni wiedzieć jak to wygląda. Ja sobie kucam zaraz przy owej bramie, osłaniam cały nasz oddział. A tak naprawdę- siedzę z tyłu i się przyglądam. Choć kałasz ma pełen magazynek i jest odbezpieczony (i przeładowany oczywiście). Na wszelki wypadek.
A ekipa powoli brnie ku dębowym drzwiom kamienicy.
Oczywiście dębowe są tylko z zewnątrz. Wewnątrz to drzwi tak antywłamaniowe że
bez c4 się nie obejdzie. U amerykanów. Polacy wchodzą pukając, no ale to już
kwestia wychowania i kultury.
Ciekawą sprawą samą w sobie jest skład owej pukającej ekipy.
Czterech facetów, dziewczyna. No i ja. Łącznie szóstka. Do tego pomaga nam od czasu do czasu któryś z pierzastych. Ale to przypadki ekstremalne, zazwyczaj ograniczają się do wywiadu. Dobre i tyle. Nikt z nas nie jest święty, nawet aniołecki które są do nas posyłane coś przeskrobały. Pozwoliły żeby stary zbok dał dziecku lizaka, nie zatrzymały narąbanego przechodzącego przez ulicę krokiem bojowym- zygzakiem z unikami. Tylko ten który pilnował naszej szóstki teraz był jakiś inny. Podobno najgorszy z nich wszystkich, dawno już wymarły gatunek- ochotnik. Co gorsza- idealista oddany sprawie. Cóż go do tego skłania ? Pojęcia nikt z nas nie ma. I nie wiadomo kiedy może mu odbić. A to pewne jak amen w pacierzu że któregoś pięknego dnia, zaraz przed tym jak wszystko trafi szlag, szlag trafi najpierw tego skrzydlatego odmieńca.
Czterech facetów, dziewczyna. No i ja. Łącznie szóstka. Do tego pomaga nam od czasu do czasu któryś z pierzastych. Ale to przypadki ekstremalne, zazwyczaj ograniczają się do wywiadu. Dobre i tyle. Nikt z nas nie jest święty, nawet aniołecki które są do nas posyłane coś przeskrobały. Pozwoliły żeby stary zbok dał dziecku lizaka, nie zatrzymały narąbanego przechodzącego przez ulicę krokiem bojowym- zygzakiem z unikami. Tylko ten który pilnował naszej szóstki teraz był jakiś inny. Podobno najgorszy z nich wszystkich, dawno już wymarły gatunek- ochotnik. Co gorsza- idealista oddany sprawie. Cóż go do tego skłania ? Pojęcia nikt z nas nie ma. I nie wiadomo kiedy może mu odbić. A to pewne jak amen w pacierzu że któregoś pięknego dnia, zaraz przed tym jak wszystko trafi szlag, szlag trafi najpierw tego skrzydlatego odmieńca.
Tak mówi reszta. A ja go tam nawet lubię. Właśnie dlatego że
jest odmieńcem, bo nie oszukujmy się- ja również należę do tej kategorii. I
cała ta zgraja też. A Michał ma coś w sobie. Coś urzekającego. Może to ten
miecz ? Nie wiem, dochodzić sedna tego też nie mam zamiaru. Ktoś kiedyś
wspominał iż Anioły są bezpłciowe ? Osobę która ma jeszcze jakieś bujdy do
powiedzenia bardzo, bardzo proszę- wyjdź za drzwi i więcej się nie odzywaj. Próby
robienia z Boga idioty to nie wasz sektor, nie wasza działka. Od tego są Diabły
i inne pomioty Siatana. Mam nadzieje że nie słyszał tego bo się obrazi za to
zmiękczanie. Podobno już Anioły wystarczająco go tym drażnią. A ja bym sobie
jeszcze troszkę chciał pożyć. I dlatego też nie pleciemy głupot, Anioły skądś
powstawać muszą. I powstają. Bóg najpierw wypróbował niektóre cechy na
Aniołach, dopiero potem obdarzył nimi resztę świata. Stąd krąży plotka iż po
seksie z Anielicą…
Nie ważne. Czasem mam takie wrażenie że moje myśli to niekończący się potok który ciągle trzeba regulować bo zbacza z wytyczonej wcześniej ścieżki. Wracajmy więc do Ekipy która w czasie moich wewnętrznych rozważań zdążyła ustawić się pod drzwiami wejściowymi do kamienicy. Ładnej, czteropiętrowej, takiej która pamięta jeszcze czasy zaborów. Ta dziwna zależność między naszym charakterem a zasobnością portfela. Demony stać na zabytkowe kamienice. Kiedy już każdy perymetr był obstawiony jedna z osób po prostu zadzwoniła do drzwi. Po chwili ciszy usłyszałem trzaski z domofonu, jakiś bardzo niewyraźny głos i odpowiedź kogoś od nas
Nie ważne. Czasem mam takie wrażenie że moje myśli to niekończący się potok który ciągle trzeba regulować bo zbacza z wytyczonej wcześniej ścieżki. Wracajmy więc do Ekipy która w czasie moich wewnętrznych rozważań zdążyła ustawić się pod drzwiami wejściowymi do kamienicy. Ładnej, czteropiętrowej, takiej która pamięta jeszcze czasy zaborów. Ta dziwna zależność między naszym charakterem a zasobnością portfela. Demony stać na zabytkowe kamienice. Kiedy już każdy perymetr był obstawiony jedna z osób po prostu zadzwoniła do drzwi. Po chwili ciszy usłyszałem trzaski z domofonu, jakiś bardzo niewyraźny głos i odpowiedź kogoś od nas
-Pizza z Niebiańskiej Pizzerii.
Znów odezwał się tamten niewyraźny głos.
-Panie, ja nic nie wiem. Wiem że mam dokładny adres, pizzę i
dodatkową notkę dla odbierającego. Pizza jest już zapłacona, sam jej nie zjem
przecież, niech pan ją weźmie i zdecyduje co zrobić bo inaczej mnie z pracy
wywalą.
Nie mam bladego pojęcia co odpowiedział głos, wiem natomiast
że musiała to być aprobata. Dowódca grupy dał znak wszystkim i kiedy tylko
zadziałał mechanizm otwierający cała stojąca pod drzwiami ekipa ruszyła.
A potem było jak w filmie. Przygłuszony rumor wystrzałów
dochodzących z wnętrza budynku, krzyki konających- nie wiedziałem demonów czy
naszych. Miałem swoje ambitne zadanie- krycie pleców. Wykonywałem je więc z
największą pieczołowitością i oddaniem, mimo że aż skręcało nie z niepewności. I
strachu. Bo mimo wszystko w środku była dziesiąta istot chaosu, niebezpieczna
nawet wzięta z zaskoczenia. Mogło zawsze
zdarzyć się tak iż mych przyjaciół już nie ma a demony rządne krwi ruszyły na
poszukiwanie niedobitków oddziału. Takich jak ja.
-Mateusz, uspokój się.
-Mateusz, uspokój się.
Spokojny, melodyjny głos, mało co nie doprowadził mnie do
zawału. Obróciłem się jak tylko mogłem najszybciej i wycelowałem karabin w
stronę z której dochodził.
Spojrzałem i jeszcze szybciej opuściłem broń. Mierzenie do Anioła jest bardziej niebezpieczne niż fakt że ktoś zaszedł nas od tyłu, wierzcie na słowo. Nawet w Niebie są takie rejony do których nikt nie chciałby trafić. Oczywiście na pierwszy rzut oka nikt nie rozpoznałby w nim Anioła. Nikt nie rozpoznał by w nim również działacza jakiejkolwiek organizacji zbrojnej. Ot, zwykły mężczyzna, około czterdziestki. Ubrany w dżinsy i białą bluzę z kapturem. Jedyne co mogło by się wydawać niecodzienne to jego włosy- idealnie białe, długie za łopatki, zawiązane w kucyk. Ale przecież tyle się słyszy ostatnio o chorobach genetycznych w których ludziom całkowicie zanika pigment we włosach. To jest możliwe, można gościowi co najwyżej współczuć. A że do tego ma oczy niczym woda w strumieniu ? Tym bardziej pasują do jego jasnej twarzy. Może to jakiś Skandynaw ? Podobno oni tak wyglądają. Albo inny Aryjczyk…
Spojrzałem i jeszcze szybciej opuściłem broń. Mierzenie do Anioła jest bardziej niebezpieczne niż fakt że ktoś zaszedł nas od tyłu, wierzcie na słowo. Nawet w Niebie są takie rejony do których nikt nie chciałby trafić. Oczywiście na pierwszy rzut oka nikt nie rozpoznałby w nim Anioła. Nikt nie rozpoznał by w nim również działacza jakiejkolwiek organizacji zbrojnej. Ot, zwykły mężczyzna, około czterdziestki. Ubrany w dżinsy i białą bluzę z kapturem. Jedyne co mogło by się wydawać niecodzienne to jego włosy- idealnie białe, długie za łopatki, zawiązane w kucyk. Ale przecież tyle się słyszy ostatnio o chorobach genetycznych w których ludziom całkowicie zanika pigment we włosach. To jest możliwe, można gościowi co najwyżej współczuć. A że do tego ma oczy niczym woda w strumieniu ? Tym bardziej pasują do jego jasnej twarzy. Może to jakiś Skandynaw ? Podobno oni tak wyglądają. Albo inny Aryjczyk…
- Czy coś nietypowego działo się do tej pory ?
-Nie, akcja jest prowadzona wzorowo. Przynajmniej była do
momentu w którym mogłem ją obserwować.
-Czy są stąd jeszcze jakieś inne wyjścia ?
-Tak, główne, frontowe. Ale to miało zostać obstawione już
od środka, by nie wywoływać paniki w mieście. Już i tak za moment zjawi się tu
pełno policji.
-Nie zjawi się, spokojnie. Ruszam tam. Ty dalej pilnuj wyjścia.
-Tak jest.- Pewnie, najlepiej iść samemu się zabawić a niech
żółtodziób pilnuje. Czasem mam wrażenie iż wszystkie te Anioły są równie
ludzkie jak my. Ale nie marudzę, przecież mi nawet nie wypada. Jaki procent
społeczeństwa tak naprawdę realizuje swoje marzenia ? Szczególnie te, co do
których myśleli iż to czysta fikcja ? Siedź więc i pilnuj Mateusz, na wszystko
przyjdzie jeszcze pora.
I przyszła, chwilę później. A właściwie wybiegła. Tylny
wyjściem, z zawrotną prędkością.
Nie, nie zdążyłem strzelić nawet. Powinienem być gotowy do
strzału, mierzyć cały czas w te drzwi. Mój błąd. Zauważyła mnie. Bo to z
pewnością była ona.
-Poddaje się ! Słyszysz, poddaję się, nie strzelaj, mam
informację!
Że co ? Chwila. Jak to poddaje się. Tego nie przewidywał
żaden scenariusz. To się jeszcze po prostu nigdy nie zdarzyło. Demonica która
się poddaje?! Wolne żarty. Wycelowałem w samo jej serce, znaczy w miejsce w
którym ten organ powinien się znajdować. Demony ogólnie przybierają formę
ludzką. Nie liczy się obudowa lecz zawartość jak uwielbiał powtarzać Grzesiek.
A potem zazwyczaj wysadzał bombę która zapakowana była w reklamówkę z
supermarketu. Wyciągnęła ręce do góry i zaczęła iść w moją stronę.
-Stój natychmiast !- O tak, zdecydowanie musiało zrobić to
na niej wrażenie. Głos musiał mi się trząść jak galaretka.
-Weź opuść ten karabin bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz
dzieciaku. Kogo oni teraz rekrutują, jasna cholera.- Była znudzona. Tak pewna
siebie że aż znudzona. Oj nie to sprawiło iż me męskie ego doszło do głosu.
Strzeliłem. Tuż nad jej prawym ramieniem.
-Popierdoliło cię do reszty ?!- Wydarła się na mnie już
zupełnie innym głosem. Z mściwą satysfakcją usłyszałem w nim strach.- Przecież
mogłeś mnie trafić.
-Powiedziałem. Stój. Następny pocisk trafi trochę bardziej
na lewo.
Cholera, zatrzymała się. I co teraz ? Ona stanęła,
skrzyżowała ręce na piersiach. Bardzo ładnych, krągłych piersiach trzeba zauważyć.
Ona sama była bardzo, bardzo ładna. Żeby nie powiedzieć śliczna. Ale tak to już
jest z demonami. Każdy sługa Chaosu jest nieprzyzwoicie urodziwy. Z resztą
nawet Michał ma coś w sobie takiego co nie pozwala patrzeć na niego ot tak.
Czuć w jego osobie dowódcę. I tak urodziwa demonica zatrzymała się jakieś 10
metrów przede mną. Wyciągnąć radia nie było jak bo mierzyłem do niej. Przestać
mierzyć to może mnie dopaść w trzy sekundy. Nie wyglądała na jakąś strasznie silną.
-I co, będziemy tak stać a ty się będziesz na mnie gapić tak
?- Zakpiła sobie. Choć w sumie to była jakaś opcja. Mogliśmy tak stać i czekać
aż drużyna pozamiata. Choć z drugiej strony co będzie kiedy z drzwi wyjdzie nie
ktoś z tych dobrych lecz ktoś z tych złych ? Z jedną demonicą poradzić sobie to
jeszcze nie kłopot ale kiedy rzuci się na mnie do tego jakiś wampir albo inny demon
?
-Dobra, chodź tu. Tylko powoli. Jeden fałszywy ruch i
strzelam.
-Tak, tak, macho z karabinem. Naoglądałeś się amerykańskich
filmów mój drogi. Ale cóż ja tam wiem, jestem tylko głupiutkim demonem.
-Przestań. Idziesz. Spróbuj choć przez moment zmienić
kierunek to już cię nie ma.- Rany, to mogło zabrzmieć groźnie. Ale nie, ona
odzyskała już fason. Uśmiechała się ironicznie i szła spokojnie z założonymi
rękoma. A ja mierzyłem do niej, prosto w te krągłe piersi. Na pociski z AK
zasłanianie się łapkami i tak nie pomoże, skoro jej tak bezpieczniej to niechaj
sobie je trzyma tak. Nie wiem czy robiła to specjalnie ale przejście tego
kawałka zajęło jej naprawdę solidną chwilę.
-Pod ścianę i kładź się, twarzą do betonu, ruchy.
Położyła się bez słowa. A ja zająłem taką pozycje by nie
mogła mi nic zrobić a równocześnie bym mógł ją skuć. Łatwe to nie było ale w
końcu mi się udało. Bo nie mówiłem wam. Odpowiednio przygotowane przedmioty
mogą naprawdę unieszkodliwić tych błaznów, jak to mawia Michał. Srebrno na ten
przykład. Nie słuchałem długiego, zawiłego i cholernie nudnego wykładu na temat
chemii i magii razem wziętych. Wiem tylko że jak się naprawdę srebro poświęci
to jest efekt. Tylko że poświęcenie musi być prawdziwe. Jak się to robi – wie z
nas wszystkich tylko Michał i Paweł. Paweł zawiaduje całym naszym wesołym
cyrkiem kiedy nie ma Michała czyli przez większość czasu. Oficjalnie Michał
jest tylko pomocnikiem zespołu choć kiedy on jest to przejmuje dowodzenie. Kwestia
lat doświadczenia i praktyki.
Tak czy inaczej, srebrne kajdanki sprowadziły mą aresztowaną
do poziomu zwykłej kobiety. Póki się nie uwolni póty nie ma mowy od jakiś
nadnaturalnych zdolnościach. Choć uważać
należało i tak. Następny krok który trzeba było wykonać to wyciągnięcie radia.
Wcześniej jednak zamieniłem swój kałasznikow na glocka. Broń to broń, a glock
chociaż jest jednoręczny.
-Paweł, Paweł, zgłoś się.- Cisza. Wiedziałem że nie było tam
lekko ale żeby tak się nie odezwać ?
-Paweł, Paweł, zgłoś się. –Ponowiłem. Odczekałem naprawdę
solidną chwilę. I już miałem zacząć po raz kolejny kiedy do mych uszu doleciała
nasza piękna, tradycyjna i staropolska..
-KURWA MAĆ! CZEGO?!- Chyba był trochę wściekły.
-Złapałem demona. Powtarzam, złapałem demona. Demonicę
znaczy się. Co z nią zrobić ?
-Daj mi buziaka cwaniaku- Rzuciła skuta kajdankami piękność.
-Jak to złapałeś demona?! Jaja sobie robisz ?!
-Nie.
-Wysyłam Grześka. Czekaj.- A potem już tylko szum. Schowałem
radio i czekałem.
-Jak masz na imię ?- Zapytała mnie po chwili. Zignorowałem
ją. Nie będę rozmawiać z jakimś demonem. Gdyby miała okazję to pewnie bym już
leżał z poderżniętym gardłem.
-Ej, półgłówku. Sama się poddałam, może należy mi się
odrobina kultury i szacunku co ?
Właściwie to tylko imię. Co mi szkodzi.
-Mateusz. A ty ?- Cholera, nie zdążyłem ugryźć się w język.
Po co się głupi pytałem jej jak ma na imię ?
-Zależy. Od epoki, od miejsca, od kultury. Tutaj i teraz
możesz mi mówić Madlen. Nie, czekaj. Magdalena. Magda. O, tak będzie najlepiej,
prawda Mateuszu ?
-Mi to obojętne, i tak już się więcej nie zobaczymy.
Grzesiek już idzie.
I faktycznie. Z budynku wyszedł Grzechu. Jego taktyczna kamizelka była obryzgana krwią. Musiało być tam naprawdę niezłe bagno. Zbliżał się szybko, karabin miał wycelowany wprost w plecy Magdy.
-Oj,
Mateusz. Za grosz w tobie romantyzmu. Z góry zakładasz zimne pożegnanie. A ja
właśnie mam przeczucie iż to dopiero początek mój drogi. Dopiero początek drogi…
I faktycznie. Z budynku wyszedł Grzechu. Jego taktyczna kamizelka była obryzgana krwią. Musiało być tam naprawdę niezłe bagno. Zbliżał się szybko, karabin miał wycelowany wprost w plecy Magdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz