Bo tego. We Wrocławiu będzie impreza.
A resztę macie tu - Project X
A teraz do pracy rodacy :D
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
niedziela, 26 sierpnia 2012
Fragment "Ostatnia niewierna"
Hej.
Całkiem niedawno naszedł mnie pomysł całkiem niezłej fabuły. Tak mi się oczywiście wydaje. A ponieważ już rzucałem fragmentami tegoż to pomysłu do niektórych osób to postanowiłem umieścić go również tutaj.
Ci którzy mieli okazję już przeczytać wcześniejszą część- wybaczcie że nie doczytacie zbytnio dalej. Może stronę maksymalnie. Ale wydaje mi się iż jest to bardzo ważna strona dlatego polecam ;)
Jest to pewien zamknięty fragment, sam początek opowiadania. Można powiedzieć wstęp do niego. Póki co tytuł został wrzucony pod ten konkretny fragment. Dla całego opowiadania myślę iż mam już odpowiedni tytuł jednak mógłby zdradzić coś z dalszej fabuły a tak łatwo to być nie może :P.
Jakie prośby mam do was.
Skomentuje go, koniecznie. Zjedźcie, opieprzcie mnie. Lub powiedzcie iż jest ok, że może chcielibyście więcej. Bo bez takiej informacji na pewno nic więcej nie wrzucę- bo skąd mam wiedzieć iż coś więcej wrzucić mam. To raz. Dwa.
Ja i moja stylistyka... Na bank roi się tam od błędów. Dzieciak do tej pory nie ogarnął właściwego używania przecinków, jego szyk zdania czasem przyprawiał profesorkę od polskiego o zawrót głowy. Ile mogę tyle zrzucam na swój własny styl. Ale błagam was- jeżeli widzicie błędy to mi o nich powiedzcie. Najlepiej wyśmiejcie konkretnie. Ale wskażcie przy tym miejsce z którego się śmiejecie.
No dobra, jedziemy. Miłego czytania mam nadzieje ;)
Hej.
Ostatnia niewierna
Całkiem niedawno naszedł mnie pomysł całkiem niezłej fabuły. Tak mi się oczywiście wydaje. A ponieważ już rzucałem fragmentami tegoż to pomysłu do niektórych osób to postanowiłem umieścić go również tutaj.
Ci którzy mieli okazję już przeczytać wcześniejszą część- wybaczcie że nie doczytacie zbytnio dalej. Może stronę maksymalnie. Ale wydaje mi się iż jest to bardzo ważna strona dlatego polecam ;)
Jest to pewien zamknięty fragment, sam początek opowiadania. Można powiedzieć wstęp do niego. Póki co tytuł został wrzucony pod ten konkretny fragment. Dla całego opowiadania myślę iż mam już odpowiedni tytuł jednak mógłby zdradzić coś z dalszej fabuły a tak łatwo to być nie może :P.
Jakie prośby mam do was.
Skomentuje go, koniecznie. Zjedźcie, opieprzcie mnie. Lub powiedzcie iż jest ok, że może chcielibyście więcej. Bo bez takiej informacji na pewno nic więcej nie wrzucę- bo skąd mam wiedzieć iż coś więcej wrzucić mam. To raz. Dwa.
Ja i moja stylistyka... Na bank roi się tam od błędów. Dzieciak do tej pory nie ogarnął właściwego używania przecinków, jego szyk zdania czasem przyprawiał profesorkę od polskiego o zawrót głowy. Ile mogę tyle zrzucam na swój własny styl. Ale błagam was- jeżeli widzicie błędy to mi o nich powiedzcie. Najlepiej wyśmiejcie konkretnie. Ale wskażcie przy tym miejsce z którego się śmiejecie.
No dobra, jedziemy. Miłego czytania mam nadzieje ;)
Hej.
Ostatnia niewierna
Szczęk przeładowanego AK nagle uzmysłowił mi co tak naprawdę
się dzieje. Oczywiście było już za późno, dłonie całkowicie automatycznie
ułożyły się na powrót do pozycji strzeleckiej. Reszta ciała podążyła za
przykładem dłoni i po chwili kucałem już za długą betonową ścianą czekając na
dogodny moment. A jeszcze tydzień temu nie wiedziałem nawet jak trzymać prawidłowo
karabin.
Nie było mnie tu, byłem gdzieś daleko, w innym mieście. Czasie. Życiu. Wiódłem nudne życie aż do momentu w którym ktoś nie pieprznął mi w głowę kolbą Glocka i nie wciągnął do dostawczaka. Klasyka.
Tylko dlaczego ? Byłem właściwie nikim. Ot, kolejny młodziak z ambicjami, planami, marzeniami. Pełno się takich szlaja potem na ulicach, zazwyczaj większość z nich podchodzi do ludzi z pytaniem „masz dwadzieścia groszy ?”. Nie przedstawiałem w teorii żadnej konkretnej wartości. Cóż, teoria.
Nie było mnie tu, byłem gdzieś daleko, w innym mieście. Czasie. Życiu. Wiódłem nudne życie aż do momentu w którym ktoś nie pieprznął mi w głowę kolbą Glocka i nie wciągnął do dostawczaka. Klasyka.
Tylko dlaczego ? Byłem właściwie nikim. Ot, kolejny młodziak z ambicjami, planami, marzeniami. Pełno się takich szlaja potem na ulicach, zazwyczaj większość z nich podchodzi do ludzi z pytaniem „masz dwadzieścia groszy ?”. Nie przedstawiałem w teorii żadnej konkretnej wartości. Cóż, teoria.
Potem przepraszali mnie za tego Glocka- środek ochronny, sam
rozumiesz. Wyjścia nie miałem, nie jestem idiotą. Cóż, jasne, zdarza się, każdy
czasem musi komuś przyłożyć w łeb kolbą pistoletu i wciągnąć go do samochodu
nie odzywając się przy tym ani słowa, oczywiście zanim petent zemdleje. A teraz
kucałem razem z nimi. A co ciekawsze, tak trzeba. Jest to słuszne, ba, to jest
to na co czekało się całe życie, czego nawet nie śmiałem wypowiedzieć na głos,
tak bardzo nierealne to było.
Z resztą dalej jest. Gdybym nie widział na własne oczy
tamtej śmierci.. To była pierwsza naoczna śmierć. Oczywiście, jak wszystko w
mym wykonaniu, także tamten akt mordu którego był obserwatorem nie należał do
gatunku normalnych śmierci. Obojętne czy naturalnej czy takiej z aktywną pomocą
osób trzecich, śmierć można podzielić na normalną i taką która normalna po
prostu nie jest. Ta zdecydowanie była nienormalna. Bo kto powie że normą jest
uśmiercanie wampira ?
Po pierwsze- to niemożliwe- wampiry nie istnieją, prawda ?
PRAWDA ? A nawet gdyby istniały- kto byłby je w stanie pokonać ? Przecież to
WAMPIRY. Bestie które żywią się krwią
biednych ludzi, które nie mają za grosz moralności, które są nieśmiertelne,
które, które .. No właśnie. Które co ?
Które można zabić. Pewnie że nie ot tak, po prostu. Ale można. Ba, nawet trzeba. Bo jeżeli my nie zabijemy ich to one mogą zabić nas. Prosta kalkulacja, szczególnie iż nie należą do naszego gatunku. Znaczy już nie należą. To potwory, jak każde inne.
Inne potwory ? No właśnie, co do tych potworów które nie ma. To chyba jednak są. No chyba że dosypali mi czegoś do wody. Ale kurcze ja od nich nic nie brałem. Narkotyki w postaci niewidocznego gazu ? To byłby dopiero odlot. Niebiański.
Które można zabić. Pewnie że nie ot tak, po prostu. Ale można. Ba, nawet trzeba. Bo jeżeli my nie zabijemy ich to one mogą zabić nas. Prosta kalkulacja, szczególnie iż nie należą do naszego gatunku. Znaczy już nie należą. To potwory, jak każde inne.
Inne potwory ? No właśnie, co do tych potworów które nie ma. To chyba jednak są. No chyba że dosypali mi czegoś do wody. Ale kurcze ja od nich nic nie brałem. Narkotyki w postaci niewidocznego gazu ? To byłby dopiero odlot. Niebiański.
A bo Aniołów też nie ma. Oficjalne rozkazy, rozumiecie.
Anioły nie istnieją, nie zlecają kolejnych misji szaraczkom takim jak ja teraz.
Bujdy na resorach pleciecie i już, lepiej przestańcie tyle pić. Nie pijesz ? To
bierz połowę, błagam.
A teraz skoro już wyjaśniliśmy sobie rzeczy oczywiste. Bo ja
tu dalej kucam z kałaszem. Dlaczego ?
Bo seria z kałasza kosi pomniejszego demona równie dobrze jak człowieka. Nie tak samo, ale wystarczająco. A do tego jest tani a nasz rząd wszędzie doszukuje się oszczędności.
Nawet w walce o nasze dusze i podatki. I gdzie u nas logika ? Przegiąłem ? Rząd współpracujący z Aniołami (tymi których nie ma), a właściwie będący na ich usługach w służbie zwalczania pierwotnego zła. Nawet na opowiastkę z gatunku fantasy jest to zbyt abstrakcyjne i niemożliwe. Dlatego nie można kazać komukolwiek w to wierzyć.
Kucam z kałaszem. A ekipa zajmuje swoje stanowiska. Długa betonowa ściana kończy się bramą. Brama prowadzi wąskim korytarzykiem na zamknięte z trzech pozostałych stron podwórze. Takie od starej kamienicy. Ci którym chciało się obejrzeć kiedyś film z co poniektórej lektury szkolnej powinni wiedzieć jak to wygląda. Ja sobie kucam zaraz przy owej bramie, osłaniam cały nasz oddział. A tak naprawdę- siedzę z tyłu i się przyglądam. Choć kałasz ma pełen magazynek i jest odbezpieczony (i przeładowany oczywiście). Na wszelki wypadek.
Bo seria z kałasza kosi pomniejszego demona równie dobrze jak człowieka. Nie tak samo, ale wystarczająco. A do tego jest tani a nasz rząd wszędzie doszukuje się oszczędności.
Nawet w walce o nasze dusze i podatki. I gdzie u nas logika ? Przegiąłem ? Rząd współpracujący z Aniołami (tymi których nie ma), a właściwie będący na ich usługach w służbie zwalczania pierwotnego zła. Nawet na opowiastkę z gatunku fantasy jest to zbyt abstrakcyjne i niemożliwe. Dlatego nie można kazać komukolwiek w to wierzyć.
Kucam z kałaszem. A ekipa zajmuje swoje stanowiska. Długa betonowa ściana kończy się bramą. Brama prowadzi wąskim korytarzykiem na zamknięte z trzech pozostałych stron podwórze. Takie od starej kamienicy. Ci którym chciało się obejrzeć kiedyś film z co poniektórej lektury szkolnej powinni wiedzieć jak to wygląda. Ja sobie kucam zaraz przy owej bramie, osłaniam cały nasz oddział. A tak naprawdę- siedzę z tyłu i się przyglądam. Choć kałasz ma pełen magazynek i jest odbezpieczony (i przeładowany oczywiście). Na wszelki wypadek.
A ekipa powoli brnie ku dębowym drzwiom kamienicy.
Oczywiście dębowe są tylko z zewnątrz. Wewnątrz to drzwi tak antywłamaniowe że
bez c4 się nie obejdzie. U amerykanów. Polacy wchodzą pukając, no ale to już
kwestia wychowania i kultury.
Ciekawą sprawą samą w sobie jest skład owej pukającej ekipy.
Czterech facetów, dziewczyna. No i ja. Łącznie szóstka. Do tego pomaga nam od czasu do czasu któryś z pierzastych. Ale to przypadki ekstremalne, zazwyczaj ograniczają się do wywiadu. Dobre i tyle. Nikt z nas nie jest święty, nawet aniołecki które są do nas posyłane coś przeskrobały. Pozwoliły żeby stary zbok dał dziecku lizaka, nie zatrzymały narąbanego przechodzącego przez ulicę krokiem bojowym- zygzakiem z unikami. Tylko ten który pilnował naszej szóstki teraz był jakiś inny. Podobno najgorszy z nich wszystkich, dawno już wymarły gatunek- ochotnik. Co gorsza- idealista oddany sprawie. Cóż go do tego skłania ? Pojęcia nikt z nas nie ma. I nie wiadomo kiedy może mu odbić. A to pewne jak amen w pacierzu że któregoś pięknego dnia, zaraz przed tym jak wszystko trafi szlag, szlag trafi najpierw tego skrzydlatego odmieńca.
Czterech facetów, dziewczyna. No i ja. Łącznie szóstka. Do tego pomaga nam od czasu do czasu któryś z pierzastych. Ale to przypadki ekstremalne, zazwyczaj ograniczają się do wywiadu. Dobre i tyle. Nikt z nas nie jest święty, nawet aniołecki które są do nas posyłane coś przeskrobały. Pozwoliły żeby stary zbok dał dziecku lizaka, nie zatrzymały narąbanego przechodzącego przez ulicę krokiem bojowym- zygzakiem z unikami. Tylko ten który pilnował naszej szóstki teraz był jakiś inny. Podobno najgorszy z nich wszystkich, dawno już wymarły gatunek- ochotnik. Co gorsza- idealista oddany sprawie. Cóż go do tego skłania ? Pojęcia nikt z nas nie ma. I nie wiadomo kiedy może mu odbić. A to pewne jak amen w pacierzu że któregoś pięknego dnia, zaraz przed tym jak wszystko trafi szlag, szlag trafi najpierw tego skrzydlatego odmieńca.
Tak mówi reszta. A ja go tam nawet lubię. Właśnie dlatego że
jest odmieńcem, bo nie oszukujmy się- ja również należę do tej kategorii. I
cała ta zgraja też. A Michał ma coś w sobie. Coś urzekającego. Może to ten
miecz ? Nie wiem, dochodzić sedna tego też nie mam zamiaru. Ktoś kiedyś
wspominał iż Anioły są bezpłciowe ? Osobę która ma jeszcze jakieś bujdy do
powiedzenia bardzo, bardzo proszę- wyjdź za drzwi i więcej się nie odzywaj. Próby
robienia z Boga idioty to nie wasz sektor, nie wasza działka. Od tego są Diabły
i inne pomioty Siatana. Mam nadzieje że nie słyszał tego bo się obrazi za to
zmiękczanie. Podobno już Anioły wystarczająco go tym drażnią. A ja bym sobie
jeszcze troszkę chciał pożyć. I dlatego też nie pleciemy głupot, Anioły skądś
powstawać muszą. I powstają. Bóg najpierw wypróbował niektóre cechy na
Aniołach, dopiero potem obdarzył nimi resztę świata. Stąd krąży plotka iż po
seksie z Anielicą…
Nie ważne. Czasem mam takie wrażenie że moje myśli to niekończący się potok który ciągle trzeba regulować bo zbacza z wytyczonej wcześniej ścieżki. Wracajmy więc do Ekipy która w czasie moich wewnętrznych rozważań zdążyła ustawić się pod drzwiami wejściowymi do kamienicy. Ładnej, czteropiętrowej, takiej która pamięta jeszcze czasy zaborów. Ta dziwna zależność między naszym charakterem a zasobnością portfela. Demony stać na zabytkowe kamienice. Kiedy już każdy perymetr był obstawiony jedna z osób po prostu zadzwoniła do drzwi. Po chwili ciszy usłyszałem trzaski z domofonu, jakiś bardzo niewyraźny głos i odpowiedź kogoś od nas
Nie ważne. Czasem mam takie wrażenie że moje myśli to niekończący się potok który ciągle trzeba regulować bo zbacza z wytyczonej wcześniej ścieżki. Wracajmy więc do Ekipy która w czasie moich wewnętrznych rozważań zdążyła ustawić się pod drzwiami wejściowymi do kamienicy. Ładnej, czteropiętrowej, takiej która pamięta jeszcze czasy zaborów. Ta dziwna zależność między naszym charakterem a zasobnością portfela. Demony stać na zabytkowe kamienice. Kiedy już każdy perymetr był obstawiony jedna z osób po prostu zadzwoniła do drzwi. Po chwili ciszy usłyszałem trzaski z domofonu, jakiś bardzo niewyraźny głos i odpowiedź kogoś od nas
-Pizza z Niebiańskiej Pizzerii.
Znów odezwał się tamten niewyraźny głos.
-Panie, ja nic nie wiem. Wiem że mam dokładny adres, pizzę i
dodatkową notkę dla odbierającego. Pizza jest już zapłacona, sam jej nie zjem
przecież, niech pan ją weźmie i zdecyduje co zrobić bo inaczej mnie z pracy
wywalą.
Nie mam bladego pojęcia co odpowiedział głos, wiem natomiast
że musiała to być aprobata. Dowódca grupy dał znak wszystkim i kiedy tylko
zadziałał mechanizm otwierający cała stojąca pod drzwiami ekipa ruszyła.
A potem było jak w filmie. Przygłuszony rumor wystrzałów
dochodzących z wnętrza budynku, krzyki konających- nie wiedziałem demonów czy
naszych. Miałem swoje ambitne zadanie- krycie pleców. Wykonywałem je więc z
największą pieczołowitością i oddaniem, mimo że aż skręcało nie z niepewności. I
strachu. Bo mimo wszystko w środku była dziesiąta istot chaosu, niebezpieczna
nawet wzięta z zaskoczenia. Mogło zawsze
zdarzyć się tak iż mych przyjaciół już nie ma a demony rządne krwi ruszyły na
poszukiwanie niedobitków oddziału. Takich jak ja.
-Mateusz, uspokój się.
-Mateusz, uspokój się.
Spokojny, melodyjny głos, mało co nie doprowadził mnie do
zawału. Obróciłem się jak tylko mogłem najszybciej i wycelowałem karabin w
stronę z której dochodził.
Spojrzałem i jeszcze szybciej opuściłem broń. Mierzenie do Anioła jest bardziej niebezpieczne niż fakt że ktoś zaszedł nas od tyłu, wierzcie na słowo. Nawet w Niebie są takie rejony do których nikt nie chciałby trafić. Oczywiście na pierwszy rzut oka nikt nie rozpoznałby w nim Anioła. Nikt nie rozpoznał by w nim również działacza jakiejkolwiek organizacji zbrojnej. Ot, zwykły mężczyzna, około czterdziestki. Ubrany w dżinsy i białą bluzę z kapturem. Jedyne co mogło by się wydawać niecodzienne to jego włosy- idealnie białe, długie za łopatki, zawiązane w kucyk. Ale przecież tyle się słyszy ostatnio o chorobach genetycznych w których ludziom całkowicie zanika pigment we włosach. To jest możliwe, można gościowi co najwyżej współczuć. A że do tego ma oczy niczym woda w strumieniu ? Tym bardziej pasują do jego jasnej twarzy. Może to jakiś Skandynaw ? Podobno oni tak wyglądają. Albo inny Aryjczyk…
Spojrzałem i jeszcze szybciej opuściłem broń. Mierzenie do Anioła jest bardziej niebezpieczne niż fakt że ktoś zaszedł nas od tyłu, wierzcie na słowo. Nawet w Niebie są takie rejony do których nikt nie chciałby trafić. Oczywiście na pierwszy rzut oka nikt nie rozpoznałby w nim Anioła. Nikt nie rozpoznał by w nim również działacza jakiejkolwiek organizacji zbrojnej. Ot, zwykły mężczyzna, około czterdziestki. Ubrany w dżinsy i białą bluzę z kapturem. Jedyne co mogło by się wydawać niecodzienne to jego włosy- idealnie białe, długie za łopatki, zawiązane w kucyk. Ale przecież tyle się słyszy ostatnio o chorobach genetycznych w których ludziom całkowicie zanika pigment we włosach. To jest możliwe, można gościowi co najwyżej współczuć. A że do tego ma oczy niczym woda w strumieniu ? Tym bardziej pasują do jego jasnej twarzy. Może to jakiś Skandynaw ? Podobno oni tak wyglądają. Albo inny Aryjczyk…
- Czy coś nietypowego działo się do tej pory ?
-Nie, akcja jest prowadzona wzorowo. Przynajmniej była do
momentu w którym mogłem ją obserwować.
-Czy są stąd jeszcze jakieś inne wyjścia ?
-Tak, główne, frontowe. Ale to miało zostać obstawione już
od środka, by nie wywoływać paniki w mieście. Już i tak za moment zjawi się tu
pełno policji.
-Nie zjawi się, spokojnie. Ruszam tam. Ty dalej pilnuj wyjścia.
-Tak jest.- Pewnie, najlepiej iść samemu się zabawić a niech
żółtodziób pilnuje. Czasem mam wrażenie iż wszystkie te Anioły są równie
ludzkie jak my. Ale nie marudzę, przecież mi nawet nie wypada. Jaki procent
społeczeństwa tak naprawdę realizuje swoje marzenia ? Szczególnie te, co do
których myśleli iż to czysta fikcja ? Siedź więc i pilnuj Mateusz, na wszystko
przyjdzie jeszcze pora.
I przyszła, chwilę później. A właściwie wybiegła. Tylny
wyjściem, z zawrotną prędkością.
Nie, nie zdążyłem strzelić nawet. Powinienem być gotowy do
strzału, mierzyć cały czas w te drzwi. Mój błąd. Zauważyła mnie. Bo to z
pewnością była ona.
-Poddaje się ! Słyszysz, poddaję się, nie strzelaj, mam
informację!
Że co ? Chwila. Jak to poddaje się. Tego nie przewidywał
żaden scenariusz. To się jeszcze po prostu nigdy nie zdarzyło. Demonica która
się poddaje?! Wolne żarty. Wycelowałem w samo jej serce, znaczy w miejsce w
którym ten organ powinien się znajdować. Demony ogólnie przybierają formę
ludzką. Nie liczy się obudowa lecz zawartość jak uwielbiał powtarzać Grzesiek.
A potem zazwyczaj wysadzał bombę która zapakowana była w reklamówkę z
supermarketu. Wyciągnęła ręce do góry i zaczęła iść w moją stronę.
-Stój natychmiast !- O tak, zdecydowanie musiało zrobić to
na niej wrażenie. Głos musiał mi się trząść jak galaretka.
-Weź opuść ten karabin bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz
dzieciaku. Kogo oni teraz rekrutują, jasna cholera.- Była znudzona. Tak pewna
siebie że aż znudzona. Oj nie to sprawiło iż me męskie ego doszło do głosu.
Strzeliłem. Tuż nad jej prawym ramieniem.
-Popierdoliło cię do reszty ?!- Wydarła się na mnie już
zupełnie innym głosem. Z mściwą satysfakcją usłyszałem w nim strach.- Przecież
mogłeś mnie trafić.
-Powiedziałem. Stój. Następny pocisk trafi trochę bardziej
na lewo.
Cholera, zatrzymała się. I co teraz ? Ona stanęła,
skrzyżowała ręce na piersiach. Bardzo ładnych, krągłych piersiach trzeba zauważyć.
Ona sama była bardzo, bardzo ładna. Żeby nie powiedzieć śliczna. Ale tak to już
jest z demonami. Każdy sługa Chaosu jest nieprzyzwoicie urodziwy. Z resztą
nawet Michał ma coś w sobie takiego co nie pozwala patrzeć na niego ot tak.
Czuć w jego osobie dowódcę. I tak urodziwa demonica zatrzymała się jakieś 10
metrów przede mną. Wyciągnąć radia nie było jak bo mierzyłem do niej. Przestać
mierzyć to może mnie dopaść w trzy sekundy. Nie wyglądała na jakąś strasznie silną.
-I co, będziemy tak stać a ty się będziesz na mnie gapić tak
?- Zakpiła sobie. Choć w sumie to była jakaś opcja. Mogliśmy tak stać i czekać
aż drużyna pozamiata. Choć z drugiej strony co będzie kiedy z drzwi wyjdzie nie
ktoś z tych dobrych lecz ktoś z tych złych ? Z jedną demonicą poradzić sobie to
jeszcze nie kłopot ale kiedy rzuci się na mnie do tego jakiś wampir albo inny demon
?
-Dobra, chodź tu. Tylko powoli. Jeden fałszywy ruch i
strzelam.
-Tak, tak, macho z karabinem. Naoglądałeś się amerykańskich
filmów mój drogi. Ale cóż ja tam wiem, jestem tylko głupiutkim demonem.
-Przestań. Idziesz. Spróbuj choć przez moment zmienić
kierunek to już cię nie ma.- Rany, to mogło zabrzmieć groźnie. Ale nie, ona
odzyskała już fason. Uśmiechała się ironicznie i szła spokojnie z założonymi
rękoma. A ja mierzyłem do niej, prosto w te krągłe piersi. Na pociski z AK
zasłanianie się łapkami i tak nie pomoże, skoro jej tak bezpieczniej to niechaj
sobie je trzyma tak. Nie wiem czy robiła to specjalnie ale przejście tego
kawałka zajęło jej naprawdę solidną chwilę.
-Pod ścianę i kładź się, twarzą do betonu, ruchy.
Położyła się bez słowa. A ja zająłem taką pozycje by nie
mogła mi nic zrobić a równocześnie bym mógł ją skuć. Łatwe to nie było ale w
końcu mi się udało. Bo nie mówiłem wam. Odpowiednio przygotowane przedmioty
mogą naprawdę unieszkodliwić tych błaznów, jak to mawia Michał. Srebrno na ten
przykład. Nie słuchałem długiego, zawiłego i cholernie nudnego wykładu na temat
chemii i magii razem wziętych. Wiem tylko że jak się naprawdę srebro poświęci
to jest efekt. Tylko że poświęcenie musi być prawdziwe. Jak się to robi – wie z
nas wszystkich tylko Michał i Paweł. Paweł zawiaduje całym naszym wesołym
cyrkiem kiedy nie ma Michała czyli przez większość czasu. Oficjalnie Michał
jest tylko pomocnikiem zespołu choć kiedy on jest to przejmuje dowodzenie. Kwestia
lat doświadczenia i praktyki.
Tak czy inaczej, srebrne kajdanki sprowadziły mą aresztowaną
do poziomu zwykłej kobiety. Póki się nie uwolni póty nie ma mowy od jakiś
nadnaturalnych zdolnościach. Choć uważać
należało i tak. Następny krok który trzeba było wykonać to wyciągnięcie radia.
Wcześniej jednak zamieniłem swój kałasznikow na glocka. Broń to broń, a glock
chociaż jest jednoręczny.
-Paweł, Paweł, zgłoś się.- Cisza. Wiedziałem że nie było tam
lekko ale żeby tak się nie odezwać ?
-Paweł, Paweł, zgłoś się. –Ponowiłem. Odczekałem naprawdę
solidną chwilę. I już miałem zacząć po raz kolejny kiedy do mych uszu doleciała
nasza piękna, tradycyjna i staropolska..
-KURWA MAĆ! CZEGO?!- Chyba był trochę wściekły.
-Złapałem demona. Powtarzam, złapałem demona. Demonicę
znaczy się. Co z nią zrobić ?
-Daj mi buziaka cwaniaku- Rzuciła skuta kajdankami piękność.
-Jak to złapałeś demona?! Jaja sobie robisz ?!
-Nie.
-Wysyłam Grześka. Czekaj.- A potem już tylko szum. Schowałem
radio i czekałem.
-Jak masz na imię ?- Zapytała mnie po chwili. Zignorowałem
ją. Nie będę rozmawiać z jakimś demonem. Gdyby miała okazję to pewnie bym już
leżał z poderżniętym gardłem.
-Ej, półgłówku. Sama się poddałam, może należy mi się
odrobina kultury i szacunku co ?
Właściwie to tylko imię. Co mi szkodzi.
-Mateusz. A ty ?- Cholera, nie zdążyłem ugryźć się w język.
Po co się głupi pytałem jej jak ma na imię ?
-Zależy. Od epoki, od miejsca, od kultury. Tutaj i teraz
możesz mi mówić Madlen. Nie, czekaj. Magdalena. Magda. O, tak będzie najlepiej,
prawda Mateuszu ?
-Mi to obojętne, i tak już się więcej nie zobaczymy.
Grzesiek już idzie.
I faktycznie. Z budynku wyszedł Grzechu. Jego taktyczna kamizelka była obryzgana krwią. Musiało być tam naprawdę niezłe bagno. Zbliżał się szybko, karabin miał wycelowany wprost w plecy Magdy.
-Oj,
Mateusz. Za grosz w tobie romantyzmu. Z góry zakładasz zimne pożegnanie. A ja
właśnie mam przeczucie iż to dopiero początek mój drogi. Dopiero początek drogi…
I faktycznie. Z budynku wyszedł Grzechu. Jego taktyczna kamizelka była obryzgana krwią. Musiało być tam naprawdę niezłe bagno. Zbliżał się szybko, karabin miał wycelowany wprost w plecy Magdy.
sobota, 25 sierpnia 2012
Ludzie i ich problemy
Wiecie, przeczytałem dziś wpis na facebooku jednego z moich znajomych. Było to opieprzanie ludzi iż widzą tylko swoje problemy nie dostrzegając życiowych tragedii innych. I oczywiście rozumiem punkt widzenia tej osoby jednak...
Ludzie uwielbiają rzucać ogólnikami. "Ej jak śmiesz w ogóle mówić że jest Ci źle skoro tamten ma tak, tak i tak! ". Hm, chwila, moment. Dwie sprawy.
Po pierwsze- przepraszam bardzo, co mnie obchodzi tamten ? Cóż mi do tego iż menel spod pobliskiego kiosku pije od momentu w którym otworzy oczy do momentu w którym same mu się zamkną. Mam mu pomóc ? A w imię czego ? Żeby zarwać po ryju ? Ludzie uwielbiają udawać iż trzeba brać odpowiedzialność za innych. Wybaczcie- wszyscy menele to DOROŚLI. (Mówię o menelach, tak, nie o dzieciach z ulicy, o tym za moment). To było ich życie, ich wybór.
Że niby nie mieli wyboru ? Że gość stracił pracę, że tamtą kobietę zostawił mąż bo była już za stara ? I co z tego ? To mają być usprawiedliwienia ?
To był ich wybór. Więc kiedy widzę typa "panie kup mi chleb, kup mi obiad, nie chcę na wódkę" (a tych kręci się po Wrocławiu od cholery) to mówię nie. Bo ja nie jestem instytucją która dokarmia bezdomnych.
We Wrocławiu na słupach wisi od cholery plakatów
Pod nimi znajduje się lista ośrodków pomocy. Bardzo mi się to podoba. Naprawdę, akcja godna naśladowania. Są wypisane jadłodajnie, łaźnie, noclegownie, chyba ośrodki MOPS. Nie pamiętam, nie istotne. Ważne iż można. Więc nie, nie będę pomagać pijakom, menelom. Bo oni sobie sami nie chcą pomóc. Co, nie umieją czytać ?
Ale nie tylko menele mają gorzej, right ? Są przecież jeszcze ci chorzy, ci bez pieniędzy na życie, ci...
Dużo ich. No i co teraz Mateusz ? Wyjdziesz na społecznego gbura ? I wiecie co ? Tak. Wyjdę.
Bo najbardziej mnie wkurwiają ludzie którzy mówią "Ojezu jak temu i temu jest źle, jaki on biedny i nieszczęśliwy" a sami cóż robią ? Obgadują z przyjaciółmi znajomych, szargają opinię innych. Specjalnie dokuczają, niszczą kogoś. Ale faktycznie, osoba bez rąk i nóg zasługuje na moje współczucie.
Serio. Ludzie którzy naprawdę są poważnie chorzy, przynajmniej ci z którymi ja do tej pory miałem styczność nigdy nie chcą współczucia. To upokarzające. Mam się skupić na ich problemach i przestać marudzić na swoje ? Oni tego nie chcą.
A teraz po drugie. Kto ma prawo poza mną samym decydować o randze problemów ? Że co, że nie mam prawa mieć doła ? Że nie mam prawa sobie wyolbrzymiać ?
Pewnie, tak najłatwiej- "Jak śmiesz mówić że to iż dostałeś banie z polaka jest końcem świata! To tylko ocena.", "Dziewczyna Cię zostawiła? Nie rozśmieszaj mnie, miliard ich na świecie a Ty robisz problem?! Może jeszcze się potniesz z tego powodu? "
Najniższa linia oporu. Opieprzyłeś że się dołuje z w Twoim mniemaniu bzdety i już Ci lepiej.
Ale nawet przez myśl nie przyszło Ci zapytać o punkt widzenia tej osoby. No bo i po co ? Przecież to bzdeta, ja to wiem.
Ty może to i wiesz. Ale on nie. Albo nie chce wiedzieć, ma to w dupie. Bo obecnie dla niego to koniec świata. JEGO ŚWIATA. Ludzie wpieprzają się komuś w życie, smarują je błotem i wychodzą. Zostawiając komuś dodatkowy brud do posprzątania. Opinia publiczna i ich spojrzenie na świat. Najciekawsze jest to iż dotyczy to wszystko ludzi którzy w większości przebrnęli przez podobne sytuacje. I już zapomnieli co wtedy czuli, jak to było. Ci są najgorsi, gorsi od tych których sytuacja podobna nie dotknęła. Dlaczego ?
Bo zamiast zrozumieć, podzielić się radą którą przecież mogą udzielić, jakoś przetrwali ten okres, to wyśmiewają, opieprzają i uważają że tak trzeba. Łatwo prawda ?
Są ludzie którzy się nie odezwą o pomoc. Są tacy którym trzeba pomóc wyciągając informację od nich. Jeżeli to czytasz to zastanów się- może kuźwa właśnie Tobie w ten sposób pomogłem a potem Ty narzekasz na innych że mają "taki banalny problem" ? Hm ?
Najłatwiej wszystkich "gorszych" hejtować. Spróbuj chociaż raz pomóc.
Zastanawiam się teraz czy sam nie zgeneralizowałem problemu. Wydaje mi się że nie. Swoją opinię wyrażam na temat konkretnych czynów, potępiam konkretne zachowanie. Pokazując że można inaczej, że nawet trzeba. Bo TO jest metoda by komuś pomóc. A pomaganie w społeczeństwie, to prawdziwe, prowadzi do jego uleczenia.
Przynajmniej chciałbym w to wierzyć.
Hej.
Ludzie uwielbiają rzucać ogólnikami. "Ej jak śmiesz w ogóle mówić że jest Ci źle skoro tamten ma tak, tak i tak! ". Hm, chwila, moment. Dwie sprawy.
Po pierwsze- przepraszam bardzo, co mnie obchodzi tamten ? Cóż mi do tego iż menel spod pobliskiego kiosku pije od momentu w którym otworzy oczy do momentu w którym same mu się zamkną. Mam mu pomóc ? A w imię czego ? Żeby zarwać po ryju ? Ludzie uwielbiają udawać iż trzeba brać odpowiedzialność za innych. Wybaczcie- wszyscy menele to DOROŚLI. (Mówię o menelach, tak, nie o dzieciach z ulicy, o tym za moment). To było ich życie, ich wybór.
Że niby nie mieli wyboru ? Że gość stracił pracę, że tamtą kobietę zostawił mąż bo była już za stara ? I co z tego ? To mają być usprawiedliwienia ?
To był ich wybór. Więc kiedy widzę typa "panie kup mi chleb, kup mi obiad, nie chcę na wódkę" (a tych kręci się po Wrocławiu od cholery) to mówię nie. Bo ja nie jestem instytucją która dokarmia bezdomnych.
We Wrocławiu na słupach wisi od cholery plakatów
Pod nimi znajduje się lista ośrodków pomocy. Bardzo mi się to podoba. Naprawdę, akcja godna naśladowania. Są wypisane jadłodajnie, łaźnie, noclegownie, chyba ośrodki MOPS. Nie pamiętam, nie istotne. Ważne iż można. Więc nie, nie będę pomagać pijakom, menelom. Bo oni sobie sami nie chcą pomóc. Co, nie umieją czytać ?
Ale nie tylko menele mają gorzej, right ? Są przecież jeszcze ci chorzy, ci bez pieniędzy na życie, ci...
Dużo ich. No i co teraz Mateusz ? Wyjdziesz na społecznego gbura ? I wiecie co ? Tak. Wyjdę.
Bo najbardziej mnie wkurwiają ludzie którzy mówią "Ojezu jak temu i temu jest źle, jaki on biedny i nieszczęśliwy" a sami cóż robią ? Obgadują z przyjaciółmi znajomych, szargają opinię innych. Specjalnie dokuczają, niszczą kogoś. Ale faktycznie, osoba bez rąk i nóg zasługuje na moje współczucie.
Serio. Ludzie którzy naprawdę są poważnie chorzy, przynajmniej ci z którymi ja do tej pory miałem styczność nigdy nie chcą współczucia. To upokarzające. Mam się skupić na ich problemach i przestać marudzić na swoje ? Oni tego nie chcą.
A teraz po drugie. Kto ma prawo poza mną samym decydować o randze problemów ? Że co, że nie mam prawa mieć doła ? Że nie mam prawa sobie wyolbrzymiać ?
Pewnie, tak najłatwiej- "Jak śmiesz mówić że to iż dostałeś banie z polaka jest końcem świata! To tylko ocena.", "Dziewczyna Cię zostawiła? Nie rozśmieszaj mnie, miliard ich na świecie a Ty robisz problem?! Może jeszcze się potniesz z tego powodu? "
Najniższa linia oporu. Opieprzyłeś że się dołuje z w Twoim mniemaniu bzdety i już Ci lepiej.
Ale nawet przez myśl nie przyszło Ci zapytać o punkt widzenia tej osoby. No bo i po co ? Przecież to bzdeta, ja to wiem.
Ty może to i wiesz. Ale on nie. Albo nie chce wiedzieć, ma to w dupie. Bo obecnie dla niego to koniec świata. JEGO ŚWIATA. Ludzie wpieprzają się komuś w życie, smarują je błotem i wychodzą. Zostawiając komuś dodatkowy brud do posprzątania. Opinia publiczna i ich spojrzenie na świat. Najciekawsze jest to iż dotyczy to wszystko ludzi którzy w większości przebrnęli przez podobne sytuacje. I już zapomnieli co wtedy czuli, jak to było. Ci są najgorsi, gorsi od tych których sytuacja podobna nie dotknęła. Dlaczego ?
Bo zamiast zrozumieć, podzielić się radą którą przecież mogą udzielić, jakoś przetrwali ten okres, to wyśmiewają, opieprzają i uważają że tak trzeba. Łatwo prawda ?
Są ludzie którzy się nie odezwą o pomoc. Są tacy którym trzeba pomóc wyciągając informację od nich. Jeżeli to czytasz to zastanów się- może kuźwa właśnie Tobie w ten sposób pomogłem a potem Ty narzekasz na innych że mają "taki banalny problem" ? Hm ?
Najłatwiej wszystkich "gorszych" hejtować. Spróbuj chociaż raz pomóc.
Zastanawiam się teraz czy sam nie zgeneralizowałem problemu. Wydaje mi się że nie. Swoją opinię wyrażam na temat konkretnych czynów, potępiam konkretne zachowanie. Pokazując że można inaczej, że nawet trzeba. Bo TO jest metoda by komuś pomóc. A pomaganie w społeczeństwie, to prawdziwe, prowadzi do jego uleczenia.
Przynajmniej chciałbym w to wierzyć.
Hej.
piątek, 24 sierpnia 2012
Wrocław
Spojrzałem dziś w kalendarz. 2 sierpnia "Wyjazd za mieszkaniem". 2 sierpnia ? Chwila, moment. Jak to ? Liczę, sprawdzam, patrzę. Zgadza się. Nie minął nawet miesiąc. Kurcze, od samej decyzji że tak, że wyjeżdżam już natychmiast minęło tych dni raptem 23. Jak to możliwe ? Przecież to, przecież to tyle czasu. Całe wieki... Dla mnie epoka. Cała epoka minęła bezpowrotnie. Już nic nie będzie takie jak kiedyś, skończyło się wszystko, wszystko się urwało.
Właściwie mam dokładnie to co chciałem, mam to co w planach było od lat. Jestem w swoim wyśnionym Wrocławiu. Tylko kuźwa jakoś...
Dobra, po kolei.
Bo trzeba by w tym jakaś kolejność była, dla całkowitej jasności.
Zawsze miałem problem z "czuciem". Kiedy ludzie opisywali jak to im wspaniale było tu i tu, jak cudowne jest to i to... Nie brało mnie to nigdy. Doceniałem, podobało mi się. Ale żeby tak czuć coś więcej ? Nie.
Bo ze mnie czasem taka nieczuła menda, to akurat są takie momenty. A potem przyjechałem do Wrocławia.
I nagle się okazało iż jednak jest miejsce gdzie czuje się w pełni sobą. Gdzie mogę... Oddychać. Początkowo było cudownie, każdy człowiek musi znaleźć sobie takie miejsce, naprawdę. Inaczej wtedy spojrzy na swoje życie. Co się więc stało iż idylla jednak już tak nie cieszy?
Można powiedzieć iż po prostu do obrazu całości dołożyłem o jeden kawałek za dużo. Są takie fragmenty bez których obraz wcześniej mógł tworzyć naprawdę cudowną całość. Dołóż sobie fragment a potem niech zostanie zamalowany- choćby i czymś pięknym. Obraz już nigdy nie będzie taki sam, zawsze będzie Ci brakować tego elementu. Cóż, stało się.
Liczą się efekty całego zajścia. A efekty są takie iż aż do dnia dzisiejszego nie chciałem w ogóle dotrzeć do pięknych miejsc tego miasta.
Wyszedłem bez telefonu i bardzo, bardzo tego żałuję. Akurat dziś był taki dzień który się już chyba nie powtórzy. Nie wiem nawet jak bym go miał powtórzyć.
To w czym się zakochałem po przyjeździe to fakt iż nic mnie tu nie goni. Dzięki temu mogłem po prostu z premedytacją gubić się tu ile wlezie. Bo i mam gdzie się gubić. A dzisiejsze zagubienie trwało ponad 3 godziny.
To był czas pełen kontrastów. Czas nastrojowy, w zdecydowanej większości melancholijny, by nie powiedzieć- przygnębiający.
Piątek to dzień kwiatów. To ile par przechodziło obok mnie, przez różne dzielnice miasta i w ilu z tych par kobieta została obdarowana różą po prostu mnie zbiło z tropu. Potem jeszcze wszedłem do Hali Targowej, ten budynek przyciągał mnie jak magnes swoim wyglądem. A w środku ?
Kwiaty. Pełno kwiatów. Wiązanek, pojedynczych okazów, wszystko świeżo ścięte. Zapach cudny, aż żal było wychodzić. Później, na rynku, zostałem zwabiony niecnie muzyką.
Świeżo skomponowany zespół grał cudowne wariacje i interpretacje w klimacie który po prostu wyrażał mój nastrój całego dnia. I stałem słuchając ich póki nie zaczęli się zwijać. Coś cudownego. Po tym już wiem dlaczego warto przychodzić na Rynek. To nie Częstochowa gdzie zupełnie nic się nie dzieje w mieście. Wrocław przypomina mi Rzym, przypomina Barcelonę. Czuję się tu jak na wycieczce a równocześnie- jak w domu. Coś wspaniałego. I jeszcze ta pogoda. Kropiło sobie kiedy błąkałem się uliczkami nie mając bladego pojęcia gdzie jestem. Szedłem na chybił trafił i rozmyślałem.
Cholera, to akurat było niezbyt mądre z mojej strony bowiem moje myśli krążą tylko wokół jednego punktu- jak zwykle takiego który powinien być najmniej ważny a zamiast tego przesłania wszystko inne. Ale cóż, taki już chyba jestem.
Zastanawiałem się przed przyjazdem czy nie będę tego żałować. Czy uczucie jakim darzę to miasto nie rozpłynie się jak senna mara.
No i się nie rozpłynęło. Tylko czy nie żałuje ? Rozum jest pewny słuszności decyzji, mimo takich a nie innych jej konsekwencji. Reszta musi się dostosować, wyjścia nie ma. Szkoda tylko iż to trwać będzie niemiłosiernie długo.
Ale nie zawsze mamy wpływ na to cóż dzieje się wokół naszej osoby, prawda ?
No to tego,
Hej.
Właściwie mam dokładnie to co chciałem, mam to co w planach było od lat. Jestem w swoim wyśnionym Wrocławiu. Tylko kuźwa jakoś...
Dobra, po kolei.
Bo trzeba by w tym jakaś kolejność była, dla całkowitej jasności.
Zawsze miałem problem z "czuciem". Kiedy ludzie opisywali jak to im wspaniale było tu i tu, jak cudowne jest to i to... Nie brało mnie to nigdy. Doceniałem, podobało mi się. Ale żeby tak czuć coś więcej ? Nie.
Bo ze mnie czasem taka nieczuła menda, to akurat są takie momenty. A potem przyjechałem do Wrocławia.
I nagle się okazało iż jednak jest miejsce gdzie czuje się w pełni sobą. Gdzie mogę... Oddychać. Początkowo było cudownie, każdy człowiek musi znaleźć sobie takie miejsce, naprawdę. Inaczej wtedy spojrzy na swoje życie. Co się więc stało iż idylla jednak już tak nie cieszy?
Można powiedzieć iż po prostu do obrazu całości dołożyłem o jeden kawałek za dużo. Są takie fragmenty bez których obraz wcześniej mógł tworzyć naprawdę cudowną całość. Dołóż sobie fragment a potem niech zostanie zamalowany- choćby i czymś pięknym. Obraz już nigdy nie będzie taki sam, zawsze będzie Ci brakować tego elementu. Cóż, stało się.
Liczą się efekty całego zajścia. A efekty są takie iż aż do dnia dzisiejszego nie chciałem w ogóle dotrzeć do pięknych miejsc tego miasta.
Wyszedłem bez telefonu i bardzo, bardzo tego żałuję. Akurat dziś był taki dzień który się już chyba nie powtórzy. Nie wiem nawet jak bym go miał powtórzyć.
To w czym się zakochałem po przyjeździe to fakt iż nic mnie tu nie goni. Dzięki temu mogłem po prostu z premedytacją gubić się tu ile wlezie. Bo i mam gdzie się gubić. A dzisiejsze zagubienie trwało ponad 3 godziny.
To był czas pełen kontrastów. Czas nastrojowy, w zdecydowanej większości melancholijny, by nie powiedzieć- przygnębiający.
Piątek to dzień kwiatów. To ile par przechodziło obok mnie, przez różne dzielnice miasta i w ilu z tych par kobieta została obdarowana różą po prostu mnie zbiło z tropu. Potem jeszcze wszedłem do Hali Targowej, ten budynek przyciągał mnie jak magnes swoim wyglądem. A w środku ?
Kwiaty. Pełno kwiatów. Wiązanek, pojedynczych okazów, wszystko świeżo ścięte. Zapach cudny, aż żal było wychodzić. Później, na rynku, zostałem zwabiony niecnie muzyką.
Świeżo skomponowany zespół grał cudowne wariacje i interpretacje w klimacie który po prostu wyrażał mój nastrój całego dnia. I stałem słuchając ich póki nie zaczęli się zwijać. Coś cudownego. Po tym już wiem dlaczego warto przychodzić na Rynek. To nie Częstochowa gdzie zupełnie nic się nie dzieje w mieście. Wrocław przypomina mi Rzym, przypomina Barcelonę. Czuję się tu jak na wycieczce a równocześnie- jak w domu. Coś wspaniałego. I jeszcze ta pogoda. Kropiło sobie kiedy błąkałem się uliczkami nie mając bladego pojęcia gdzie jestem. Szedłem na chybił trafił i rozmyślałem.
Cholera, to akurat było niezbyt mądre z mojej strony bowiem moje myśli krążą tylko wokół jednego punktu- jak zwykle takiego który powinien być najmniej ważny a zamiast tego przesłania wszystko inne. Ale cóż, taki już chyba jestem.
Zastanawiałem się przed przyjazdem czy nie będę tego żałować. Czy uczucie jakim darzę to miasto nie rozpłynie się jak senna mara.
No i się nie rozpłynęło. Tylko czy nie żałuje ? Rozum jest pewny słuszności decyzji, mimo takich a nie innych jej konsekwencji. Reszta musi się dostosować, wyjścia nie ma. Szkoda tylko iż to trwać będzie niemiłosiernie długo.
Ale nie zawsze mamy wpływ na to cóż dzieje się wokół naszej osoby, prawda ?
No to tego,
Hej.
czwartek, 23 sierpnia 2012
Biznes i media a sprawa katolicka.
Człowieka kształtują wydarzenia. Kształtują sytuacje w których podjął taką a nie inną decyzję, opartą o takie a nie inne czynniki. Pochodzenie tych czynników jest przeróżne. Staram się lokalizować te czynniki, poznawać ich źródła. W niektórych przypadkach staję w ślepym zaułku. Wtedy zdaję się na to w co wierzę. Jako Katolik dla mnie w tych sytuacjach sprawa jest jasna. Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Hrabia Fredro miał łeb na karku. Kiedy nie wiem o co chodzi to zadaje sobie pytanie. Czego tak naprawdę chcesz ode mnie Boże ? O co chodziło w tym przypadku.
Ale dlaczego ja o tym w ogóle wspominam ? Dzisiejszy (tak, tak, wczorajszy, ale póki się nie położę spać to traktuje to jako ciągłość zdarzeń- dzień i takiego określenia używać będę amenT.) dzień był dziwny. Bardzo, bardzo dziwny a równocześnie cholernie ważny. Dlaczego ?
Nad pewną zagwozdką zastanawiałem się już od dłuższego czasu. Chyba nawet zwlekałem z decyzją zbyt długo. Tak sobie staram to wytłumaczyć. Dzisiejszy dzień dał mi szansę na przemyślenie i działanie. Dał mi konkretną sytuację która mnie ukształtuje. Ukształtuje poprzez decyzję jaką podejmę, poprzez działania jakie wykonam. Próba charakteru. Fajnie, prawda ? Bóg mnie musi lubić, jak to sobie w swym rozbudowanym ego wyobrażam.
Ten olbrzymi wstęp prowadzi nas do właściwego meritum sprawy. Nie mógł być krótszy- wybaczcie. Kwestia wyrobienia mojego punktu widzenia danej sprawy dla zrozumienia przekazu.
Otóż na maila dostałem dziś (do tego wszystkiego, ach Aniołki, wy to jednak dobrze odwalacie swoją fuchę ) link do pewnego filmu. Trwa on godzinę i założę się iż nikomu nie będzie chciało się go obejrzeć. Swoją drogą, właśnie zajrzałem ponownie w tego maila, przytoczę jego fragment dotyczący konkretnie tego filmu oraz link
"PS Te tytułowe 40% usłyszysz na filmie. Sam nie wiem, co o tym myśleć.
PPS Gdy odpaliłem to nagranie około północy, nie byłem w stanie powstrzymać się przed obejrzeniem całości. A później nie mogłem przez jakiś czas zasnąć. Historia Romana Kluski dosłownie odbija piętno"
I wiecie co ? Naprawdę ten film zostawia coś w człowieku. Daje wiarę iż w Polsce można- jeżeli ma się wystarczająco wytrwałości i siły, prowadzić biznes legalnie i przede wszystkim etycznie. Film trwa godzinę i 6 minut. Mogę go polecić każdemu, mnie samego ta historia wzruszyła. Początek nudny ale później naprawdę można czerpać ogrom nauki z tego. Na temat etyki, na temat naszego państwa. Na temat religii i roli Boga w naszym życiu. Swoją drogą- tego właśnie człowieka powinni pokazywać nauczyciele religii na lekcji. Wzór do naśladowania. Konkretny, współczesny, człowiek sukcesu, biznesu. Można ? Można.
Obejrzałem od drugiej części, przyznaję bez bicia. Ale z trzecią.
Co mi sprawiło przykrość oglądając ten wywiad ?
Lubię pana Cejrowskiego. Rozumiem jego punkt widzenia. W głębi duszy chciał bym się z nim zgadzać ale tak nie jest. Moje zdanie bardziej zbliżone jest z tego co zauważyłem po tym wywiadzie do zdania Pana Hołowni. Czy to dobrze czy źle- ocenę pozostawiam Bogu, nikomu innemu. Każdy ma prawo do własnej opinii oczywiście ale bez oceniania. Zawiodłem się na panu Wojciechu. Ja nie raz oglądałem jego materiały, wywiady. Nie zawsze mi się podobał sposób ich przeprowadzania- zagłuszanie drugiej strony. Ten film ma dosadny tytuł na yt- Wojciech Cejrowski miażdży Szymona Hołownie (Religia TV) cz. II.
Ale dlaczego ja o tym w ogóle wspominam ? Dzisiejszy (tak, tak, wczorajszy, ale póki się nie położę spać to traktuje to jako ciągłość zdarzeń- dzień i takiego określenia używać będę amenT.) dzień był dziwny. Bardzo, bardzo dziwny a równocześnie cholernie ważny. Dlaczego ?
Nad pewną zagwozdką zastanawiałem się już od dłuższego czasu. Chyba nawet zwlekałem z decyzją zbyt długo. Tak sobie staram to wytłumaczyć. Dzisiejszy dzień dał mi szansę na przemyślenie i działanie. Dał mi konkretną sytuację która mnie ukształtuje. Ukształtuje poprzez decyzję jaką podejmę, poprzez działania jakie wykonam. Próba charakteru. Fajnie, prawda ? Bóg mnie musi lubić, jak to sobie w swym rozbudowanym ego wyobrażam.
Ten olbrzymi wstęp prowadzi nas do właściwego meritum sprawy. Nie mógł być krótszy- wybaczcie. Kwestia wyrobienia mojego punktu widzenia danej sprawy dla zrozumienia przekazu.
Otóż na maila dostałem dziś (do tego wszystkiego, ach Aniołki, wy to jednak dobrze odwalacie swoją fuchę ) link do pewnego filmu. Trwa on godzinę i założę się iż nikomu nie będzie chciało się go obejrzeć. Swoją drogą, właśnie zajrzałem ponownie w tego maila, przytoczę jego fragment dotyczący konkretnie tego filmu oraz link
"PS Te tytułowe 40% usłyszysz na filmie. Sam nie wiem, co o tym myśleć.
PPS Gdy odpaliłem to nagranie około północy, nie byłem w stanie powstrzymać się przed obejrzeniem całości. A później nie mogłem przez jakiś czas zasnąć. Historia Romana Kluski dosłownie odbija piętno"
Ten film bardzo przemaglował moją główkę. Ale to jeszcze nic. Po nim trafiłem tu.
\
Co mi sprawiło przykrość oglądając ten wywiad ?
Lubię pana Cejrowskiego. Rozumiem jego punkt widzenia. W głębi duszy chciał bym się z nim zgadzać ale tak nie jest. Moje zdanie bardziej zbliżone jest z tego co zauważyłem po tym wywiadzie do zdania Pana Hołowni. Czy to dobrze czy źle- ocenę pozostawiam Bogu, nikomu innemu. Każdy ma prawo do własnej opinii oczywiście ale bez oceniania. Zawiodłem się na panu Wojciechu. Ja nie raz oglądałem jego materiały, wywiady. Nie zawsze mi się podobał sposób ich przeprowadzania- zagłuszanie drugiej strony. Ten film ma dosadny tytuł na yt- Wojciech Cejrowski miażdży Szymona Hołownie (Religia TV) cz. II.
Dla mnie obrazuje tylko sposób w jaki pan Wojciech rozmawia. Albo inaczej, wymienia poglądy. Nie uważam natomiast iż uzyskał tym jakąkolwiek przewagę, tym bardziej iż "zmiażdżył" pana Szymona.
Kto chce niechaj obejrzy, ja nie będę wieszać psy na facecie którego naprawdę lubię, dzięki któremu odkryłem yerbę (haleh lujah ;P) i pobocznie poznałem marzenia mojej mamy.
Kto chce niechaj obejrzy, ja nie będę wieszać psy na facecie którego naprawdę lubię, dzięki któremu odkryłem yerbę (haleh lujah ;P) i pobocznie poznałem marzenia mojej mamy.
Ale pozostaje pytanie.
Czy tędy powinna iść Polska myśl ? Optymistycznie zakładając iż nagle większość polaków go posłucha. Czy tak powinien wyglądać Nasz Naród ?
Czy tędy powinna iść Polska myśl ? Optymistycznie zakładając iż nagle większość polaków go posłucha. Czy tak powinien wyglądać Nasz Naród ?
Wg mnie nie.
Daj nam wystarczająco dużo wódki, transport i kałasze to w 48 godzin zdobędziemy Berlin i Paryż żeby na nas nikt w Europie atomówek nie spuścił
Daj nam wystarczająco dużo wódki, transport i kałasze to w 48 godzin zdobędziemy Berlin i Paryż żeby na nas nikt w Europie atomówek nie spuścił
Kocham mojego tatę, jego niektóre słowa powiedziane naprawdę 6-8 lat temu zapamiętam do końca życia.
To też jest jakaś wizja Polski. Konkretna, radykalna. Może się podobać.
Tylko czy słuszna ?
Czy konkrety i radykalność są słuszne ? Jeżeli tak to czy zawsze ? Jeżeli nie- kiedy są a kiedy nie są ?
A co na to ruskie ?
To też jest jakaś wizja Polski. Konkretna, radykalna. Może się podobać.
Tylko czy słuszna ?
Czy konkrety i radykalność są słuszne ? Jeżeli tak to czy zawsze ? Jeżeli nie- kiedy są a kiedy nie są ?
A co na to ruskie ?
Boje się o ludzi. Boje się iż naprawdę może być tak jak głosi Kościół- kto nie jest w Kościele jest potępiony na wieki i nie dojdzie do zbawienia. Jeżeli tak- biada nam. Bowiem Kościół staje się coraz bardziej radykalny. A ludzie radykałów nie lubią. Ostatnio za bardzo kojarzą się z Al-Kaidą. I ciężko mi mówić to jak nie wiem co bo do dziś zgadzałem się z panem Wojtkiem. Ale oby tacy jak on nie rzutowali na Kościół ani co więcej- nie decydowali o jego kształcie. Bo biada nam, współczesnym Katolikom.
Hej
środa, 22 sierpnia 2012
Youtube i tv
Trochę o pierdołach różnych takich.
Bo wiecie, od 3 tygodni nie widziałem telewizora na oczy. W mieszkaniu nie ma, nie korzysta się. Bo i po co ? Mamy komputery. Film można obejrzeć zawsze, nie wg ramówki lecz wg własnego widzimisię.
Ale ramówka to nie tylko filmy pełnometrażowe, right ? Mamy seriale, dokumenty, publicystykę, informacje. W teorii. W praktyce nigdy nie ma co oglądać.
I tutaj z pomocą w końcu przychodzi nam Youtube.
Serwis każdy zna- jeżeli trafiłeś/trafiłaś na tego bloga to nie uwierzę iż jest inaczej. Ale na yt treści jest multum a co decyzji tak mało...
Przyznam szczerze, "programy" na yt oglądam od niedawna. W sumie to wszystko zasługa (wina ? :P) pewnej Izabeli która rzuciła mi Zapytaj beczkę w czasie matur. No i poszło... :)
Krzysiek G. który prowadzi właśnie beczkę zaraził mnie youtubem. Bardzo konkretnie mnie zaraził.
Dziś irytują mnie weekendy. Z jednego powodu- trzeba czekać dwa dni do kolejnego odcinka LekkoStronniczych. Oraz wakacje. Wcięło Krzysia, czasem tylko coś rzuci.
Dobrze że jest RockAlone2k i Rojo bo przecież zwariować można by było.
Założę się iż większość osób nie kojarzy zupełnie o czym mówię. Co najwyżej Niekrytykrytyk do was przemówi znajomo. Albo Matura to bzdura. Reszta- czarna magia.
Dziś właśnie pragnę powiedzieć wam- dajcie szansę społeczności yt. Dlaczego ? Bo warto.
Ludzie którzy kręcą filmy na yt, którzy tak jak np. Rock mają ponad 1000 filmów wiedzą co robią. I do tego nie są ograniczani przez wymogi medialne. Mówią co chcą, o czym chcą, jak chcą. Nie po to by się to wszystko sprzedawało. Pewnie że na tym zarabiają. Nie wiem ile, nie wypowiadam się. Wątpię by było to zawrotne sumy, moim zdaniem oscyluje to w granicach setek złotych. Jaka jest różnica ? Oni nie nastawiają się na pieniądze. Robią treści które ludzie chcą oglądać. Bo jak nie oni to są setki innych osób.
Telewizja wg mnie to wielki moloch który w końcu musi upaść. Dlaczego ? By ludzie mogli w końcu wyrabiać swój punkt widzenia na temat oglądanych treści. Byśmy mogli skonkretyzować informacje które do nas docierają, wybierać tylko to co nas interesuje. Byśmy mogli szanować swój czas i nie poświęcać go na szmirę "bo nic innego nie ma".
To takie tam pierdoły, wrzucone na szybko.
Zanim wrzucę linki do wymienionych kanałów. Podoba się taka forma ? Krótka, konkretna ? Zastanawiam się właśnie czy wrzucać coś krótkiego ale co dzień lub dwa czy też wstrzymywać się i wypuszczać tylko coś głębokiego ? W planach mam kilka być może ciekawych form które pojawią się na blogu ale muszę znaleźć czas na to. A ten ostatnio gna jak by go banda wampirów goniła. Może ktoś chce poczytać parę przemyśleń telemarketera ? Jak to wygląda z drugiej strony słuchawki ? :)
Albo wiecie co ? Nie wrzucę wam linków. Nazwy są, jeżeli kogoś interesuje już to niech zagląda tam. A ja ogarnę chwilę i dorzucę notatki z informacjami- jak kanał wygląda z mojej strony. O, i tego :)
Cóż, dorosłe życie, sławetna formuła
"do pracy rodacy".
Tedy idę, kto wie, może dziś to do Ciebie zadzwonię ?
Hej :)
niedziela, 19 sierpnia 2012
Jaźń.
W ramach wprowadzenia.
1:16. Za 6h we Wrocławiu powinien się pojawić autobus wiozący moich rodziców. Rodzinny, przyjemny dzionek. Na to liczę przynajmniej.
Problem jest. A właściwie problemy są. Ze względu na wydarzenia dnia dzisiejszego nie byłem w stanie zrobić zakupów na śniadanie i obiad. Nie zdążę już temu zaradzić prawdopodobnie. Ale to nic.
Problem teoretycznie gorszy- ilość snu. Zauważyłem zwiększone wymaganie mego organizmu jeżeli chodzi o ten czynnik. A ja ze względu na miliardy spraw ograniczam go coraz bardziej.
Do tego momentu ta nota nie ma sensu. To bzdury z mego prywatnego życia którymi nikt nie zawraca sobie głowy. Więc po co to ?
A właśnie. Fight club. Czy jak tam kto woli Podziemny krąg.
Coś komuś świta ? Tak, nie ?
Jeżeli tak- to dobrze. Będzie łatwiej. Jeżeli nie- a nuż zrecenzuje, zobaczymy. Właśnie skończyłem oglądać. (już 1:22, kurde, to nie takie "właśnie").
Jak to z nami jest ?
Co się dzieje kiedy śnimy ? Czy ja, który właśnie stuka w klawiaturę, to naprawdę ja ? A może ja tak naprawdę śpię, wszystko mi się śni ? A kiedy położę się już na dobre, zamknę oczy i zasnę. Czy tak naprawdę nie obudzę się ?
Punkt widzenia. Jest ich miliard. Ale kurcze. W jednej, w tej chwili możemy mieć tylko i wyłącznie ile punktów widzenia ?
Jeden.
Istnieje teoria bran. Jest to teoria naszego Świata. Wszechświata. Polecam poczytać, dokształcić się. Ogółem mamy w niej tezę iż jesteśmy tylko jednym ze światów. Inne (mam nadzieje że ktoś się dokształcił i w razie błędów to skoryguje) są przesunięte od naszego o mikroskopijne odległości. Nawet mniejsze.
Miliardy Światów. Czy w nich też jestem ja ? Czy w nich siedzę we Wrocławiu i piszę notatkę i myślę ? O tym iż w innym Świecie być może teraz siedział bym w Częstochowie i pisał. Z nią. O tym że mimo iż jest niedziela to może da radę żeby się spotkać.
Inne życie. Może tutaj warto szukać pocieszenia ?
Nasz mózg to naprawdę cudowny organ. My pewnie nigdy nie dowiemy się co ukrywa.
Z resztą z logicznego punktu widzenia, taka teza powstała na szybko "Dlaczego ludzkość nigdy nie pozna wszystkich tajemnic naszych mózgów".
Panowie naukowcy, jesteście kretyni. Jeżeli mózg coś przed wami ukrywa to ni cholery nie uda wam się tego odkryć. On was kontroluje. On wydaje polecenia. ON MYŚLI. A to jest jedyna droga do poznania tego pięknego organu. MYŚLICIE że kiedyś Go poznacie. Jak ? To ON MYŚLI.
A kiedy uznaje iż zachodzi taka potrzeba, czy może dać nam drugą osobę. Do pomocy lub ku przeszkodzie ? Czy nasz mózg jest braną przez którą jesteśmy w stanie przejść do innego Wszechświata sprowadzając do tego zupełnie inną osobę. Inną Jaźń ?
Zagwozdka. Udowodni ktoś iż to nie możliwe ?
Kto wie czy wariactwo to nie jest najcudowniejszy stan na Ziemi. Kto wie cóż siedzi w głowie wariata. Może właśnie nic nie siedzi ? Może on jest tak naprawdę miliarderem ? Może mózgowi też zdarzają się pomyłki i ten wariat to tylko jedna z nich ? Może jaźń tak naprawdę jest kimś w innym świecie a w tym zostało samo ciało, oczywiście pod pełną kontrolą mózgu ?
Czy ja nie powinienem przestać oglądać tego typu filmy ?
Ale z drugiej strony, jakie to ma znaczenie ?
Nie chcę opowiadać zbytnio o filmie. Skoro znalazły się na tym świecie dwie osoby które go nie oglądały aż do dziś to na pewno jest ich więcej, nie będę im psuć.
Mamy wybór. Jeżeli to czytasz to w tym momencie pomyśl- jakie jest twoje największe marzenie ?
Przystaw sobie pistolet do głowy i wyznacz sześć tygodni by zacząć nad nim pracować.
I ludzie. Jedna, wielka prośba. Niech nikt nie pieprzy (no wybaczcie) że się nie da. Że to niemożliwe, trudne, nieosiągalne.
Bujda. Wiesz co różni Ciebie ode mnie ? Od Twojego sąsiada ? Od pani ze sklepu ?
Nic. Tak naprawdę nic. I nic nie różni Cię od tamtej laski z telewizji i tego prezesa który się właśnie śmieje w USA. Nic Cię nie różni. On jest człowiekiem i Ty jesteś człowiekiem. Nikt tego nie przeskoczy póki co. Kiedyś- może, kto tam wie jak technika pójdzie do przodu (Ja się chcę do tego przyczynić ? A gdzie tam, panie :P ). Ale teraz jesteśmy ludźmi. Bez chrzanienia iż nie mamy perspektyw, iż on się wychował tu i tu, że jego rodzice to ten i ten.
Zapytaj tego prezesa jak do wszystkiego doszedł. Ciężką pracą. Pewnie zaczynał od samego dołu, gdzie być może teraz Ty jesteś. Jeżeli tak to cóż. Jak Ci tam dobrze- każdy ma funkcje do pełnienia w społeczeństwie.
Jeżeli nie, jeżeli chcesz być kimś więcej- przestań już czytać. Pogadamy za 10 lat. Ruszaj.
A z tymi którym tak wygodnie już się żegnam. Obowiązki, te sprawy. Już i tak jest 1:45.
Hej.
1:16. Za 6h we Wrocławiu powinien się pojawić autobus wiozący moich rodziców. Rodzinny, przyjemny dzionek. Na to liczę przynajmniej.
Problem jest. A właściwie problemy są. Ze względu na wydarzenia dnia dzisiejszego nie byłem w stanie zrobić zakupów na śniadanie i obiad. Nie zdążę już temu zaradzić prawdopodobnie. Ale to nic.
Problem teoretycznie gorszy- ilość snu. Zauważyłem zwiększone wymaganie mego organizmu jeżeli chodzi o ten czynnik. A ja ze względu na miliardy spraw ograniczam go coraz bardziej.
Do tego momentu ta nota nie ma sensu. To bzdury z mego prywatnego życia którymi nikt nie zawraca sobie głowy. Więc po co to ?
A właśnie. Fight club. Czy jak tam kto woli Podziemny krąg.
Coś komuś świta ? Tak, nie ?
Jeżeli tak- to dobrze. Będzie łatwiej. Jeżeli nie- a nuż zrecenzuje, zobaczymy. Właśnie skończyłem oglądać. (już 1:22, kurde, to nie takie "właśnie").
Jak to z nami jest ?
Co się dzieje kiedy śnimy ? Czy ja, który właśnie stuka w klawiaturę, to naprawdę ja ? A może ja tak naprawdę śpię, wszystko mi się śni ? A kiedy położę się już na dobre, zamknę oczy i zasnę. Czy tak naprawdę nie obudzę się ?
Punkt widzenia. Jest ich miliard. Ale kurcze. W jednej, w tej chwili możemy mieć tylko i wyłącznie ile punktów widzenia ?
Jeden.
Istnieje teoria bran. Jest to teoria naszego Świata. Wszechświata. Polecam poczytać, dokształcić się. Ogółem mamy w niej tezę iż jesteśmy tylko jednym ze światów. Inne (mam nadzieje że ktoś się dokształcił i w razie błędów to skoryguje) są przesunięte od naszego o mikroskopijne odległości. Nawet mniejsze.
Miliardy Światów. Czy w nich też jestem ja ? Czy w nich siedzę we Wrocławiu i piszę notatkę i myślę ? O tym iż w innym Świecie być może teraz siedział bym w Częstochowie i pisał. Z nią. O tym że mimo iż jest niedziela to może da radę żeby się spotkać.
Inne życie. Może tutaj warto szukać pocieszenia ?
Nasz mózg to naprawdę cudowny organ. My pewnie nigdy nie dowiemy się co ukrywa.
Z resztą z logicznego punktu widzenia, taka teza powstała na szybko "Dlaczego ludzkość nigdy nie pozna wszystkich tajemnic naszych mózgów".
Panowie naukowcy, jesteście kretyni. Jeżeli mózg coś przed wami ukrywa to ni cholery nie uda wam się tego odkryć. On was kontroluje. On wydaje polecenia. ON MYŚLI. A to jest jedyna droga do poznania tego pięknego organu. MYŚLICIE że kiedyś Go poznacie. Jak ? To ON MYŚLI.
A kiedy uznaje iż zachodzi taka potrzeba, czy może dać nam drugą osobę. Do pomocy lub ku przeszkodzie ? Czy nasz mózg jest braną przez którą jesteśmy w stanie przejść do innego Wszechświata sprowadzając do tego zupełnie inną osobę. Inną Jaźń ?
Zagwozdka. Udowodni ktoś iż to nie możliwe ?
Kto wie czy wariactwo to nie jest najcudowniejszy stan na Ziemi. Kto wie cóż siedzi w głowie wariata. Może właśnie nic nie siedzi ? Może on jest tak naprawdę miliarderem ? Może mózgowi też zdarzają się pomyłki i ten wariat to tylko jedna z nich ? Może jaźń tak naprawdę jest kimś w innym świecie a w tym zostało samo ciało, oczywiście pod pełną kontrolą mózgu ?
Czy ja nie powinienem przestać oglądać tego typu filmy ?
Ale z drugiej strony, jakie to ma znaczenie ?
Nie chcę opowiadać zbytnio o filmie. Skoro znalazły się na tym świecie dwie osoby które go nie oglądały aż do dziś to na pewno jest ich więcej, nie będę im psuć.
Mamy wybór. Jeżeli to czytasz to w tym momencie pomyśl- jakie jest twoje największe marzenie ?
Przystaw sobie pistolet do głowy i wyznacz sześć tygodni by zacząć nad nim pracować.
I ludzie. Jedna, wielka prośba. Niech nikt nie pieprzy (no wybaczcie) że się nie da. Że to niemożliwe, trudne, nieosiągalne.
Bujda. Wiesz co różni Ciebie ode mnie ? Od Twojego sąsiada ? Od pani ze sklepu ?
Nic. Tak naprawdę nic. I nic nie różni Cię od tamtej laski z telewizji i tego prezesa który się właśnie śmieje w USA. Nic Cię nie różni. On jest człowiekiem i Ty jesteś człowiekiem. Nikt tego nie przeskoczy póki co. Kiedyś- może, kto tam wie jak technika pójdzie do przodu (Ja się chcę do tego przyczynić ? A gdzie tam, panie :P ). Ale teraz jesteśmy ludźmi. Bez chrzanienia iż nie mamy perspektyw, iż on się wychował tu i tu, że jego rodzice to ten i ten.
Zapytaj tego prezesa jak do wszystkiego doszedł. Ciężką pracą. Pewnie zaczynał od samego dołu, gdzie być może teraz Ty jesteś. Jeżeli tak to cóż. Jak Ci tam dobrze- każdy ma funkcje do pełnienia w społeczeństwie.
Jeżeli nie, jeżeli chcesz być kimś więcej- przestań już czytać. Pogadamy za 10 lat. Ruszaj.
A z tymi którym tak wygodnie już się żegnam. Obowiązki, te sprawy. Już i tak jest 1:45.
Hej.
środa, 15 sierpnia 2012
Utwory które wpływają na życie
Zapraszam do przeczytania i skomentowania pierwszej publikacji z mam nadzieje dłuższego cyklu
"Utwory które wpływają na życie"
Gdzie ją znajdziemy ?
Tu :)
http://kulturowymatt.blogspot.com/2012/08/utwory-ktore-wpywaja-na-zycie-ale-jak-to.html
Dzięki ,
hej.
"Utwory które wpływają na życie"
Gdzie ją znajdziemy ?
Tu :)
http://kulturowymatt.blogspot.com/2012/08/utwory-ktore-wpywaja-na-zycie-ale-jak-to.html
Dzięki ,
hej.
wtorek, 14 sierpnia 2012
Miłość i inne pierdoły
Ciekawy tytuł ? A może wręcz odwrotnie, odstraszający ?
Jeżeli ktoś upublicznia swoje własne przemyślenia na tematy
raczej egzystencjalne to prędzej czy później trafi mu się wypowiedź poświęcona
miłości, miejmy to więc już za sobą. Akurat czas sprzyja by zrobić takie małe
podsumowanie tego tematu więc nie przedłużam wstępu i jedziemy z środkiem.
Pierwsze pytanie.
Miłość- chemia organizmu czy wielkie uczucie ?
Miłość- chemia organizmu czy wielkie uczucie ?
I teraz zaskoczę. Przez długi okres czasu wierzyłem w to
drugie. Ambitnie, górnolotnie, romantycznie. Ot, beztroski Matt wierzący w
wielkie płomienne uczucia które trwają wieki. Kolejny z wielu naiwniaków.
Się trochę pozmieniałosię. Może to te cegiełki zwane
przeżyciami tak na mnie wpłynęły ? Świadomie nie nazywam tego doświadczeniem,
cóż ktoś taki jak ja może wiedzieć o prawdziwej miłości. Ci co mnie znają wezmą
mnie pewnie z miejsca w obronę, reszta obdarzy hejtem. A nie taki cel przecież,
nie taki.
Miłość to fajna rzecz. Beztroska. Te wszystkie żarty na temat stanu zakochania. Kiedy pomyśli się przez chwile i przestanie traktować je z przymrużeniem oka to wtedy okaże się iż jest w nich cholernie dużo prawdy. Kiedy obdarza się uczuciem drugą osobę to człowiek głupieje. Dosłownie i w przenośni. Nie chodzi nawet o to iż wyobrażenie na temat tej wybranej połówki. To się samo zweryfikuje w końcu w ten czy inny sposób. Kwestią dużo ważniejszą i groźniejszą dla człowieka jest uaktywnienie w głowie stanu bezwarunkowej wiary. Uruchamiamy pokłady zaufania których byśmy się nawet po sobie nie spodziewali. A potem ?
No cóż, beztrosko. Człowiek nie myśli o tym co będzie potem. A bywa różnie.
Miłość to fajna rzecz. Beztroska. Te wszystkie żarty na temat stanu zakochania. Kiedy pomyśli się przez chwile i przestanie traktować je z przymrużeniem oka to wtedy okaże się iż jest w nich cholernie dużo prawdy. Kiedy obdarza się uczuciem drugą osobę to człowiek głupieje. Dosłownie i w przenośni. Nie chodzi nawet o to iż wyobrażenie na temat tej wybranej połówki. To się samo zweryfikuje w końcu w ten czy inny sposób. Kwestią dużo ważniejszą i groźniejszą dla człowieka jest uaktywnienie w głowie stanu bezwarunkowej wiary. Uruchamiamy pokłady zaufania których byśmy się nawet po sobie nie spodziewali. A potem ?
No cóż, beztrosko. Człowiek nie myśli o tym co będzie potem. A bywa różnie.
Zaufanie nie zawsze traci się natychmiast. Czasem jest to
proces stopniowy.
Niektóre osoby w moim życiu traciły je przez długi, długi czas. Dzień za dniem, po kawałeczku.
Niektóre osoby w moim życiu traciły je przez długi, długi czas. Dzień za dniem, po kawałeczku.
Inne sprawę załatwiły od ręki, natychmiast. Jednym aktem
dokonanym zupełnie świadomie i z premedytacją.
Niektórym osobom, mimo iż powinno być inaczej, ufam dalej.
Ot, loteriada. Skąd
człowiek ma wiedzieć co może a co nie ?
Tutaj dochodzimy do sedna całego tematu- procesu kontroli
zaufania.
W miłości należy ufać
bezgranicznie ?
Tak. Nie.
Tak póki spędzasz czas z daną osobą, póki jesteś na bieżąco, póki masz pewność iż stanowisz nieodzowny element codzienności.
Nie kiedy nagle z przeróżnego powodu, kontakt się zaczyna walić. Jak osoba nie ma dla Ciebie czasu drugi dzień to COŚ się dzieje. Ludzie którzy naprawdę się kochają zawsze znajdą choćby pięć minut żeby porozmawiać. Wyjątkiem od tej reguły są chyba tylko długie związki, najlepiej poparte wieloletnim małżeństwem.
Na jednej z lekcji dowiedziałem się iż miłość to nie jest pojedynczy stan lecz cały, długotrwały proces. Iż to uczucie się rozwija, dojrzewa.
Te początkowe etapy to zawsze skupianie się na sobie.
Kocham Cię bo jesteś dla mnie taka i taka.
Później człowiek kocha już pomimo tego że jest tak i tak. Na tym polegają związki. Nigdy nie jest idealnie, zawsze coś się pieprzy. Ale w takim związku można ufać, można śmiało spoglądać w przyszłość. Tylko na to się pracuje.
Tak póki spędzasz czas z daną osobą, póki jesteś na bieżąco, póki masz pewność iż stanowisz nieodzowny element codzienności.
Nie kiedy nagle z przeróżnego powodu, kontakt się zaczyna walić. Jak osoba nie ma dla Ciebie czasu drugi dzień to COŚ się dzieje. Ludzie którzy naprawdę się kochają zawsze znajdą choćby pięć minut żeby porozmawiać. Wyjątkiem od tej reguły są chyba tylko długie związki, najlepiej poparte wieloletnim małżeństwem.
Na jednej z lekcji dowiedziałem się iż miłość to nie jest pojedynczy stan lecz cały, długotrwały proces. Iż to uczucie się rozwija, dojrzewa.
Te początkowe etapy to zawsze skupianie się na sobie.
Kocham Cię bo jesteś dla mnie taka i taka.
Później człowiek kocha już pomimo tego że jest tak i tak. Na tym polegają związki. Nigdy nie jest idealnie, zawsze coś się pieprzy. Ale w takim związku można ufać, można śmiało spoglądać w przyszłość. Tylko na to się pracuje.
„Komuś w końcu trzeba zaufać”
Prawda, jeżeli nie chce się być samemu do końca życia. Komuś
trzeba się oddać, poświęcić, dać siebie. Najlepiej komuś kogo się kocha i komuś
kto czuje to samo. I trzeba o to również
dbać, dbać by to nie skończyło się nagle, nie urwało w trakcie. To można
zrobić, tego można dokonać. Trzeba tylko chcieć.
Nic nie dzieje się przypadkiem. Ja w to wierzę. Za dużo razy
przekonałem się iż tak jest. Można polemizować dlaczego, dla moich rozważań
przyjmuję iż to za sprawą Boga. Po co o tym mówię ? By każdy mógł dostrzec
jeden bardzo ważny fakt. Sytuacje mogą zaistnieć, mogą występować przypadki, to
wszystko może się dziać. Jednak w ostatecznym rozrachunku to my decydujemy o
tym czy coś z tym zrobić. Bóg, Los, Karma. Obojętne w co wierzymy lub też nie.
Jeżeli sami zadecydujemy o tym iż będzie inaczej to żadne znaki na niebie i Ziemi nie pomogą.
Podejmujmy więc właściwe decyzje, takie które nie ranią innych.
Jeżeli sami zadecydujemy o tym iż będzie inaczej to żadne znaki na niebie i Ziemi nie pomogą.
Podejmujmy więc właściwe decyzje, takie które nie ranią innych.
Gorąco zapraszam do komentowania.
Skąd mam bowiem wiedzieć czy to co piszę jest fajne a jeżeli nie jest to dlaczego ? :)
Skąd mam bowiem wiedzieć czy to co piszę jest fajne a jeżeli nie jest to dlaczego ? :)
Dzięki za dotrwanie do końca,
hej.
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Spacer
Bo to było tak.
Wyszedłem z domu dość nagle. Ot, odruch, potrzeba odreagowania tego wszystkiego. Miał być rower, znów park. Spokój, cisza, przyroda i dwa kółka. Wszystko było pięknie póki nie znalazłem się przed Pasażem. Tam okazało się iż z moich planów nici.Dlaczego ? Cóż, ktoś na pewno wie. Pewnie że nie podzieli się tą wiedzą, zostawi nam tylko domysły.
Ale na pewno nic nie dzieje się bez przyczyny.
Nie było rowerów. Nawet jednego. I miałem już wracać. Ale doszedłem do narożnika i spojrzałem w stronę, jak mi się wydawało, Rynku.
Otwarte zaproszenie.
Ten widok. Wąska uliczka, wijąca się między kamienicami. Tajemnicza, uciekająca za jeden z budynków. Wysyłająca otwarte zaproszenie do wędrówki.Ruszyłem więc mając nadzieje iż dotrę do Rynku i będę podziwiać widoki wrocławskiej architektury.
![]() |
Tydzień i 3 dni. Tyle dotychczas łącznie byłem we Wrocławiu. Pierwszy raz dwa lata temu, później z papierami, za mieszkaniem, teraz już na stałe. Dziesięć dni. Człowiek nie zdaje sobie sprawy ile wspomnień może zrodzić dziesięć dni.
Drogę miałem niezwykle prostą. Po prostu szedłem i rozmyślałem. Początkowo wcale nie o konkretnych wspomnieniach związanych z miastem. Raczej o takich wspomnieniach które miałem nadzieje że się niedługo pojawią a na których pojawienie się nie ma już szans. Krok za krokiem pojawiały się coraz to nowe obrazy. A droga wiodła dalej ulicą Szczytnicką.
![]() |
Wtedy odżyły wspomnienia.
![]() |
Odżyło wiele chwil przed tamtymi wydarzeniami. I po nich. Z tych lepszych i związanych z Wrocławiem był nasz wieczorny koncert w jednym z kościołów. Którym ?
Pamiętam jedynie iż po koncercie mało co nie wyszedłem z siebie czekając aż reszta ekipy wróci ze sklepu. A czas gonił, autokar był już tuż tuż. Spóźnialskich nie zabieramy.
Szedłem więc ulicą Katedralną aż do Mostu Tumskiego. Wtedy akurat znów nawiedziły te mniej miłe myśli. Dlaczego akurat takie ? Te kłódki. Pomijam zupełnie wspomnienia. Ale w mojej głowie narodziło się pytanie. Ile z tych dowodów miłości jest dalej coś warte ? Ile z tych kłódek powinno jeszcze wisieć jako znak iż ludzie którzy je powiesili i pewnikiem wyrzucili kluczyk do rzeki w ramach dobrego omenu dalej się kochają ? Ile warta jest miłość ? Odpowiedzi nie były specjalnie miłe. Szedłem dalej. Postanowiłem w końcu dotrzeć na Rynek. A wydawało mi się iż jestem jakoś tak niedaleko. Kto zna Wrocław ten wie iż nie rozminąłem się zbyt z prawdą. Wystarczyło za mostem skręcić w lewo a potem to już...
No właśnie. Skręcić w lewo.
Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Ja wiem dopiero po tym jak stworzyłem sobie trasę całej tej wycieczki (link umieszczę na dole ). Ruszyłem śmiało w prawo przekonany iż Rynek tuż tuż. Szedłem dość długo. Cały czas prosto. W międzyczasie dowiedziałem się iż para która spotkała dwie przyjaciółki tuż przy przejściu również wybiera się pograć w badmintona. Dodatkowo iż jeden z dwóch młodych chłopaków, w wieku do lat 14 uważa iż w Czarnobylu muszą być jacyś mutanci. To wyrwało mnie trochę ze wspomnień. Zastanawiałem się, ile tych dwóch chłopaszków musiało przegrać w S.T.A.L.K.E.R-a by mieć tak zrytą psychikę. Dalej była pani z młodym owczarkiem niemieckim który strasznie chciał się pobawić i radośnie skakał w moją stronę kiedy przechodziłem obok. Dziwne, prawda ? Radośnie w moją stronę.
Ale wybaczmy psiakowi, przecież to tylko zwierzę.
![]() |
Droga powrotna.
![]() |
Mniej więcej w połowie drogi domyśliłem się iż raczej nie dojdę do Rynku. I cóż z tego ? Szedłem dalej, rozmyślając. Moją uwagę szczególnie przykuł jeden z kompleksów, stary browar. Ta cegła, te kolory, ten charakter. Już gdzieś to widziałem. I nie były to miłe wspomnienia. Dla mnie tak właśnie wyglądał Oświęcim, tak wyglądała zabudowa Niemców z czasu Drugiej Wojny Światowej. Wywołało to dreszcz na karku. Sam nie wiem dlaczego. Ale odkryłem, dopiero teraz, błądząc samotnie wśród obcej zabudowy, jak bardzo odtwarzacz muzyki może przeszkadzać w rozmyślaniu. Człowiek skupia się na tym co słyszy poprzez swoje uszy. Nie stara się usłyszeć tego co ma mu do powiedzenia jego własna jaźń. Dlatego kolejne tego typu spacery również będą odbywać się bez mp3. W ramach równowagi ducha. Oczywiście okazało się iż... Już tu byłem. Dokładnie, kiedy trafiłem aż pod Most Warszawski a kawałek dalej- ulica Damrota.
Kiedy tam byłem ? Podczas pogoni za mieszkaniem. Trafiłem nawet w pewne bardzo dla mnie już teraz charakterystyczne miejsce. Myślę iż pewien Konrad skojarzy ten park. Dlaczego akurat taki kadr ? Bo to zdjęcie zrobione z pewnej szczególnej ławki stojącej przy marmurowej szachownicy. I jak zabawny potrafi być los. Wtedy, siedząc na tej ławce zastanawiałem się co jest w głębi tego parku. Co kryją te krzewy ?
Dowiedziałem się.
![]() |
Cóż, nic nie dzieje się bez przyczyny. Teraz już wiem iż zawsze warto sprawdzić co jest dwa kroki przed tobą. Z czystej ciekawości przełamać lenistwo. Opłaca się.
W całym tym sielankowym obrazku moją uwagę przyciągnęło jeszcze coś. Mianowicie kaczki. Dużo kaczek. Kaczki te o tyle były ciekawe iż ludzie je karmili z odległości 20 cm. Zleciały się ptaszyny zupełnie jak gołębie.
Każdy się skusi na łatwy zarobek, prawda ?
Szczególnie kiedy rozdają coś za darmo.
Wydaje mi się iż naprawdę daleko zaszedłem ulicą Nowowiejskiego. Z mapy wynika iż prawie na sam jej koniec.
Przyznam szczerze, nie jestem do końca pewien czy ulica w którą odbiłem to była Piastowska. Ale ze względu na to co zachowało się w mojej pamięci z widoków sądzę iż tak. Przede mną majaczyły Akademiki- Kredka i Ołówek (Ach, Kredka, Kredka... A ktoś mówił że koniec z Kredką we Wrocławiu. A tu psikus. Ma się całkiem nieźle :P ). Dlaczego przywiązuję wagę akurat do Piastowskiej ? Bowiem pod koniec mej drogi, kiedy wiedziałem już bardzo dobrze gdzie jestem i za ile będę w domu pojawiła się Ona.
Podobno Anioły czasem siadają na dachach i płaczą. Nad ludźmi. Kiedy Ją ujrzałem to miałem dziwne wrażenie że wiem nad kim Ona dziś płacze. Wrócę do niej, stanowczo. Tym bardziej że jest biedna, obleczona w jakąś siatkę. Stara, zaniedbana.
Może warto choć raz stanąć i popłakać razem z Nią ? Skoro Ona płacze nade mną, niechaj że ja stanę i popłaczę nad jej losem. Bardzo bym chciał by temu Aniołowi nic się więcej złego nie stało, natomiast w miarę możliwości stało się coś dobrego. Może kiedyś się do tego przyczynię ?
![]() |
Bowiem to już praktycznie koniec tej opowieści. Chwilę później znalazłem się już na Placu Grunwaldzkim, przeszedłem pod Rondem i praktycznie byłem już w domu. Zostawiłem Anioła siedzącego ze smutkiem na dachu jednej z Wrocławskich kamienic. Niech czuwa nade mną stamtąd. Przyda się to skoro inne Anioły ode mnie odeszły.
Pozostaje jeszcze tylko wrzucić mapkę z trasy, mam nadzieje iż jest w miarę dokładna. Wydaje mi się że tak.
Długo, prawda ? Nie wiem czy zdarzy mi się jeszcze wrzucać coś w tym stylu. Jeżeli drogi Czytelniku dotrwałeś do końca- gratuluję. Jeżeli chcesz by coś takiego jeszcze się tutaj pojawiało- powiedz mi o tym, zostaw komentarz. Jeżeli ta forma nie jest odpowiednia- również skomentuj.
Jeżeli Ci się podobało poleć innym, wrzuć link do posta na facebooka.
Trasa mej wycieczki :)
Link do pełnych zdjęć z bloga
Dzięki :)
To tyle,
hej.
Informacyjnie
Cześć i czołem :)
Pod tym adresem wcześniej już istniał blog. Mój, dla jasności dodam.
Tylko że nie było w nim żadnego porządku. Totalnie bez ładu i składu się wszystko odbywało.
Dlatego też ustaliłem pewien ład :)
Mój blog podzieliłem na właściwie trzy.
-Blog główny- tutaj będzie się działo najwięcej. Wszelkie informacje na temat postów na pozostałych będą właśnie tutaj. Dodatkowo to będzie miejsce moich przeróżnych rozmyślań, nie związanych z pozostałymi dwoma blogami :P
-Blog kulturowymatt.blogspot.com - adres mówi chyba wszystko. Tutaj będę wrzucać swoje przemyślenia na temat szeroko pojętej kultury- filmów, muzyki, książek, wydarzeń. W planach mam pewną systematykę ale nie wiem jak będzie to w praktyce. Na pewno 2 razy w tygodniu coś wrzucę, zacznę dziś ;)
-Blog mattmstudio.blogspot.com- póki co blog będzie niedostępny. To będzie raczej devblog a póki co tak naprawdę nie mam czym się chwalić :)
Dlaczego tak ?
Nie będę od nikogo wymagać by czytał wszelkie posty które będę publikować. Lepiej żeby materiał który konkretnie kogoś interesuje był w jednym miejscu, pogrupowany i otagowany.
Może to błąd, kto wie. Ale to też swego rodzaju wyzwanie i ewolucja.
Przetrwa ten blog który będzie aktualizowany odpowiednią zawartością :P
Straszne nudy wypisałem. Obiecuje że takich notatek nie będzie zbyt wiele.
Tym czasem zapraszam już na
http://kulturowymatt.blogspot.com
Pierwsza notatka już jest a w niej przeżycia z Requiem for a Dream.
Pozdro :)
Pod tym adresem wcześniej już istniał blog. Mój, dla jasności dodam.
Tylko że nie było w nim żadnego porządku. Totalnie bez ładu i składu się wszystko odbywało.
Dlatego też ustaliłem pewien ład :)
Mój blog podzieliłem na właściwie trzy.
-Blog główny- tutaj będzie się działo najwięcej. Wszelkie informacje na temat postów na pozostałych będą właśnie tutaj. Dodatkowo to będzie miejsce moich przeróżnych rozmyślań, nie związanych z pozostałymi dwoma blogami :P
-Blog kulturowymatt.blogspot.com - adres mówi chyba wszystko. Tutaj będę wrzucać swoje przemyślenia na temat szeroko pojętej kultury- filmów, muzyki, książek, wydarzeń. W planach mam pewną systematykę ale nie wiem jak będzie to w praktyce. Na pewno 2 razy w tygodniu coś wrzucę, zacznę dziś ;)
-Blog mattmstudio.blogspot.com- póki co blog będzie niedostępny. To będzie raczej devblog a póki co tak naprawdę nie mam czym się chwalić :)
Dlaczego tak ?
Nie będę od nikogo wymagać by czytał wszelkie posty które będę publikować. Lepiej żeby materiał który konkretnie kogoś interesuje był w jednym miejscu, pogrupowany i otagowany.
Może to błąd, kto wie. Ale to też swego rodzaju wyzwanie i ewolucja.
Przetrwa ten blog który będzie aktualizowany odpowiednią zawartością :P
Straszne nudy wypisałem. Obiecuje że takich notatek nie będzie zbyt wiele.
Tym czasem zapraszam już na
http://kulturowymatt.blogspot.com
Pierwsza notatka już jest a w niej przeżycia z Requiem for a Dream.
Pozdro :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)